czwartek, 4 października 2018

100 Naboi. Tom 3. Azzarello/Risso

 Tekst pierwotnie ukazał się na łamach Wirtualnej Polski.

Gościem tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi był scenarzysta Brian Azzarello. Na rynku jest wiele jego komiksów, ale najlepszy to zdecydowanie "100 Naboi". Na półki księgarskie trafił właśnie trzeci tom tej bestsellerowej serii. 

  Wyobraźcie sobie, że zjawia się u was gość z gnatem i walizką pocisków. Równo sto. Naboje są nie do namierzenia, a do tego, gdy zostaną znalezione na miejscu zbrodni, sprawa od razu trafi do kosza. W walizce ma też dowody przeciwko komuś, kto zniszczył wam życie. Możecie się więc bezkarnie zemścić wykonując cichą egzekucję. Gdzieś z boku majaczy jeszcze wątek teorii spiskowej i wszechmocnej organizacji, która umożliwia cały proceder. Jest to jednak tylko tło i seria skupia się głównie na postaciach z nizin społecznych – ludziach z wielkomiejskich gett i "białej hołocie" – którzy zostali postawieni przed kuszącą możliwością zemszczenia się na własną rękę.  



Komiks napisany jest bardzo sprawnie, ze swadą i cechuje go bardzo żywy, ostry, świetnie brzmiący język rodem z ulicy, którym Azzarello posługuje się iście po mistrzowsku. Zresztą to właśnie atmosfera wielkomiejskiej dżungli, będącej miejscem, gdzie sprawiedliwość nie istnieje, uniwersum pozbawionym zasad, w którym przyszło żyć bohaterom (którzy też nie są światełkiem dobroci w tym całym syfie – wręcz przeciwnie, są zbrukani tak samo jak świat który ich otacza), stanowi o największej sile tego komiksu. Tak, dobrze się domyślacie - to bardzo ponure noir. Najczarniejsze z czarnych.  

Równie atrakcyjna co treść jest też warstwa graficzna. Dzięki tej serii Eduardo Risso urósł w moich oczach do rangi mistrza komiksu. Jego prace cechuje bardzo charakterystyczna, dynamiczna kreska sytuująca się daleko realistycznego rysunku. Jego postacie są nieco kreskówkowe, ale chyba trafniej będzie szukać źródeł jego stylu w graffiti, bo jego prace mają dużo wspólnego ze streetartem lat 90. Szczególnie udanie wychodzą mu kobiety, które w jego interpretacji stają się niezwykle seksowne. 



 Z opowieści ludzi, którzy czytali już całą serię, wiem, że Azzarello w końcu podwinie się noga i pogubi się w całej intrydze. Trudno mi w to uwierzyć i na pewno nie stało się to przy trzecim tomie. Może jest trochę mniej udany niż drugi, który uważam za wybitny, ale jakość produktu nadal jest tak wysoka, że nieosiągalna dla większości artystów w tym biznesie.  Tandem pracujący przy tej serii wspiął się na wyżyny komiksowego rzemiosła i stworzył serię, którą bez zająknięcia odważę się nazwać żelaznym klasykiem. Jeśli uważacie się za miłośników tego medium to koniecznie musicie przeczytać "100 Naboi".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz