Petar zostaje zwolniony ze służby w jugosłowiańskiej armii i wraca do rodzinnego miasta… W zasadzie można było poprowadzić tę historię na milion sposobów, by nadać jej pozornej atrakcyjności, ale Miroslav Sukulic-Struja nie chce stosować tanich chwytów i grać efektownymi rozwiązaniami fabularnymi. „Petar & Liza” to nieśpiesznie rozwijająca się obyczajówka, w której sposób opowiadania i obrazowania góruje nad samą historią. Petar jest poetą i pisarzem, nie potrafiącym skończyć tworzonej książki. Człowiekiem z jednej strony nadwrażliwym, z drugiej nie do końca dającym się zgłębić zarówno pozostałym uczestnikom historii, jak i czytelnikom.
Ta postać implikuje styl całości. Wiele dialogów czy komentarzy ma swoją proweniencję w poezji, im dalej w głąb, tym więcej onirycznych scen doświadczamy i coraz częściej nie wiemy czy to nadal rzeczywistość czy wynik rojeń bohatera. Czasem źródłem niepewności jest komentarz Petara, czasem jego rozmowa z innymi uczestnikami, choć prawdopodobnie to tylko jego postrzeganie rozmów, a nie ich prawdziwy charakter. Trudno wierzyć wypowiadanym przez niego kwestiom, zresztą także jemu zdarza się sugerować nieufność wobec tego co mówi, choćby wtedy, gdy komentując pewne zdarzenie dziejące się na oczach ukochanej, wypowiada kwestię: „z nieznanego powodu Liza nie widziała tej sceny”. Są również retrospekcje z dzieciństwa, niejasne reminiscencje czy skojarzenia. Dochodzą komentarze osób trzecich, które go na swojej drodze spotkały - najbardziej wiarygodne źródła w tej relacji
Sekulic-Struja jest świetnym obserwatorem. Sceny, w których pokazuje przedziały w wagonach pociągu, robią ogromne wrażenie. Przedstawione miasto pełne jest szczegółów, szarości, beznadziei i zniszczeń. To jest miasto, które widz czuje i słyszy również dlatego, że autor ma świetne ucho do dialogów. Sposób, w jaki komiks zobrazowano, musi robić wrażenie. Przywiązanie do szczegółu, a z drugiej strony swoisty prymitywizm, przybliżają całość do sztuki naiwnej. Trudno nie zauważyć jak kapitalnie autor gra kolorami, a końcowe wrażenie potęguje częste zagęszczanie kadrów – na poszczególnych stronach momentami naprawdę sporo się dzieje, mimo, że same kadry wydają się dosyć statyczne.
„Petara & Lizę” odbieram jak znany wszystkim dziwny stan drzemania, moment, w którym sen przenika do rzeczywistości. To jednocześnie powieść o człowieku „opętanym przez powieść”, której nigdy nie skończył, o powrocie do życia po wojennej traumie, o stopniowym schodzeniu do dołka, z którego praktycznie nie da się już wyjść, a także o zmieniającym się i definiującym na nowo mieście. Ostatnia (bardzo symboliczna) scena również nie daje odpowiedzi czy to jeszcze prawdziwe życie czy już tylko wynik wyobrażeń pogrążonego w szaleństwie poety. Poety o oczach kogoś, kto „jeszcze się nie obudził, ale już nie śni”
Autor: Przemysław Skoczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz