niedziela, 9 marca 2025

Batman: Łowy. Paul Gulacy/Douglas Moench


 


Dostało się u nas temu komiksowi od recenzentów, nie tylko za fabułę, ale też za grafiki. „Batman: Łowy”, to już pozycja wiekowa, pamiętająca piękne choć też specyficzne lata 90. Na tle innych tytułów z tego okresu album nie wypada tragicznie. Owszem, pamiętam dobrze, że sam swego czasu zjebałem „Batman: Epidemia”, tam jednak faktycznie moim zdaniem dział się niekontrolowany syf i grafomania, komiks nie przetrwał próby czasu. Z „Łowami” jest moim zdaniem inaczej. Jasne, trzeba pamiętać, że to rzecz przynależna swoim czasom, pulpa z lat 90., ale moim zdaniem zabawa nie do końca jest przez autorów spartolona. Jest dużo czytania, bo narracja (szczególnie w pierwszej historii) jest gęsta? Tak, musicie być na to przygotowani. Co poza tym zarzucić można temu komiksowi?



Opowieści duetu Paul Gulacy i Douglas Moench oraz dwóch kolorystów i inkerów (co znacząco wpływa na styl i odróżnia pierwszą cześć komiksu od drugiej), to historia o starciu Batłomieja z doktorem Hugo Strangem. Psychologiczna warstwa jest więc tu rozbudowana, bo antagonista będący psychiatrą ma obsesję punkcie Nietoperza i grzebie w psychice naszej ulubionej postaci. Czy autorzy robią to dobrze? Cóż, to zależy od tego, czego oczekujecie. Mnie przede wszystkim urzeka pomysł osadzenia historii w początkach działalności Nietoperza i uniknięcie przywoływania tony niepotrzebnych postaci z Bat-familii. Nie ma tu Robina, Bat-winga, Bat-kurwa-psa. Jest za to samotny mściciel i wiwisekcja (może nieco nieporadna, ale przy samym zamyśle to dobry pomysł) osoby Mrocznego Rycerza. W drugiej odsłonie dostajemy też znakomity portret Stracha na Wróble. Według mnie, wszystko to działa prawidłowo i zaserwowano nam przyzwoitą, nadającą się do czytania historię. Nie zgodzę się z tym, że warstwa literacka jest aż tak zła czy śmieszna. Owszem, to pulpa, ale ja przyjmuję ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Jasne, to nie jakość „Roku pierwszego” Millera, czy „Długiego Halloween”. „Łowy” to produkt drugiej kategorii, nie spadają jednak poniżej tego drugoligowego poziomu.



Paul Gulacy i Douglas Moench kiedyś nie byli moimi ulubieńcami. Znałem bowiem wcześniej ich prace z hiciora „Batman vs. Predator II” i szczerze powiedziawszy, było to dużo słabsze od pierwszej odsłony komiksu o walce Predka z Batłomiejem spreparowanej przez Gibbonsa i Kuberta. Jr. Dziś – na spokojnie, w oderwaniu do tamtego komiksu – oceniam ich pracę na dobry z plusem. To najzwyczajniej mój Mroczny Rycerz, z ukochanych lat 90. „Łowy” co prawda nie należą do kanonu i nie jest to rzecz, która pojawi się w bat-topkach, ale osobiście nie wylewałbym dziecka z kąpielą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz