poniedziałek, 1 lipca 2024

Mord na dzielni. Beata Pytko.

 


 Trudno powiedzieć, kiedy to się dokładnie zaczęło, ale z pewnością już od ładnych paru lat, zainteresowanie architekturą jest niemal powszechne. Publikacje poświęcone tej tematyce nie ograniczają kręgu swoich odbiorów do specjalistów, lecz stanowią przystępną propozycję dla każdego laika. Teraz już wszyscy mają coś do powiedzenia o budownictwie, tym dawniejszym oraz obecnym - taka moda. Tym sposobem dowiedziałem się, że np. - w moim odczuciu - mało urodziwe osiedle z wielkiej płyty, na którym się wychowałem, to szczyt geniuszu modernistycznej myśli planowania. Doceniłem ten geniusz, dopiero gdy poznałem rozwiązania infrastrukturalne tzw. patodeweloperki. Jak każde zjawisko pod słońcem, także i to znalazło swoje odzwierciedlenie w owocach kultury. Na niwie komiksu szlaki przeciera Beaty Pytko ze swoją oryginalną historią pt. „Mord na dzieleni”.

Beata Pytko to z wykształcenia architektka, która debiutuje opowieścią stanowiącą – tak przynajmniej zakładam - owoc jej doświadczeń środowiskowych. Główna bohaterka Mordu na dzielni o imieniu Max (Maksymiliana), to młoda dziewczyna pracująca w warszawskim biurze projektowym. Jej znajomi z zespołu roboczego są w podobnym wieku. To odpowiadająca stereotypowemu wyobrażeniu progresywna korpo-młodzież z dużego miasta, dla której do miana problemów pierwszego rzędu, urastają kwestie prywatnych – często małostkowych - ambicji zawodowych. Dla mnie to obcy świat, ale tym ciekawiej się go podpatruje.

Okazuje się, że firma będzie miała swój niewielki udział w gigantycznym projekcie pt. „Fale Wschodu”, który ma przeobrazić fragment jednej z dzielnic stolicy w ultra nowoczesny kompleks szklanych domów dla bogaczy i hipsterów. Innymi słowy ma się dokonać swoisty mord na dzielni. Jednak co z lokalnym targowiskiem, które się tam znajduje? Max mieszka nieopodal, ma tutaj znajomych i przyjaciół, i jako osoba wrażliwa, martwi się nadchodzącymi zmianami, choć są to niepokoje właściwie dla budowniczego Gwiazdy Śmierci.

Historia zaczyna obierać kierunek dreszczowca, kiedy protagonistka wszczyna prywatne śledztwo w sprawie dziwnych zdarzeń w starej kamicy, znajdującej się nieopodal przyszłego placu budowy. Ktoś postanowił uprzykrzyć życie mieszkańcom, zupełnie jakby próbował się ich pozbyć. Pewne tropy narzucają się same, szczególniejsze czytnikowi w miarę zorientowanemu w polskiej rzeczywistości. Stowarzyszenie „Miasto jest nasze”, które objęło komiks „matronatem”, od wielu lat alarmowało o kryminalnych metodach wywłaszczania często starszych i bezbronnych ludzi z ich mieszkań. Praktyka gangsterów wielkiego kapitału pod auspicjami polityków wszelkich partii. Oczywiście stoją za tym niebotyczne zyski.

W końcu mamy komiks o realnym problemie społecznym rozpoznanym od środka. W kolejce czekają historie obrazkowe na tematy już opracowane w reportażach literackich (np. afera łowców skór, czy przekręt COVID-19). Jak, tak istotne tło fabularne, sprawdza się w ramach całej konstrukcji opowieści? Jest z tym różnie. Komiks ma niewiele ponad 160 stron, ale wydaje się, że autorka chce na nich opowiedzieć znacznie więcej, niż jest to możliwe. Występują tu dwie główne linie narracyjne. Po pierwsze główna bohaterka - jej życie prywatne, środowisko i związek z Nat (Natalią). Po drugie generalny problem wielkich inwestycji i związanych z nimi nadużyć. Te dwie linie się przecinają, jednak nie zawsze we wdzięczny sposób.

Komiks „Mord na dzielni” mógłby być opowieścią o tym, jak zachować się przyzwoicie w świecie bezwzględnego wyzysku. Wydaje się jednak, że głównym problemem bohaterów jest brak wiedzy o tym, co się dzieje, kto pociąga za sznurki – innymi słowy - co tak naprawdę jest grane. Tylko czy oni rzeczywiście pragną tej wiedzy? Młodzi architekci sportretowani są przez artystkę w sposób bardzo sympatyczny. Niemniej ja odebrałem ich jako małostkowych naiwniaków, tak mocno skupionych na sobie, że nie potrafiących dostrzec problemów natury ogólnej. Tylko Max podejrzewa, co się święci, choć jej dociekania bywają kulawe i nie przynoszą ostatecznych rezultatów. Komiks zmierza do finału jakby z pośpiechem, unikając podsumowującego rozrachunku - pewne wątki po prostu się urywają, dlatego być może wypada nam poczekać na kontynuację w kolejnym wydawnictwie autorki.

Na poziomie języka komiksu Pytko radzi sobie świetnie. Widoczne są pewne niuansowe wpływy mangi w kwestii portretowania niektórych reakcji emocjonalnych bohaterów. Poza tym styl autorki jest zupełnie indywidualny i odznacza się prostotą. Klarowność schludnych, czarno białych rysunków bywa niekiedy zaburzona w detalach oraz na - nieco zbyt nadużywanych - kadrach z ptasiej perspektywy. Całość - pozbawiona nazbyt rozbudowanych tekstów w dymkach - dobrze i wartko się czyta.

Nie jestem pewien, czy „Mord na dzielni” warto polecić osobom interesującym się współczesnymi problemami gentryfikacji. Ci powinni wiedzieć dużo więcej, niż to co ukazane jest w komiksie na przykładzie fikcyjnego, aczkolwiek emblematycznego przykładu projektu „Fale Wschodu”. Chyba odpowiedniejszym czytelnikiem byłby ktoś, kto tylko w niewielkim stopniu zaznajomiony z tematem, jest jednocześnie zainteresowany najnowszym komiksem polskim - komiksem niegłupim i wciągającym. Jeśli jesteś taką osobą – skromne dziełko Pytko jest dla ciebie. 

 

Autor: Jakub Gryzowski 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz