wtorek, 1 sierpnia 2023

Skorpion. Tom 2. Marini.

 

 
Kontynuuję wątek z poprzedniej recenzji. Są jednak czytadła, które są w stanie wykrzesać ze mnie więcej entuzjazmu niż pandemiczne wspomnienia Bat-rodziny. Zaliczający się do nurtu płaszcza i szpady „Skorpion” jest dowodem na to, że nie trzeba mi wielkich, snobistycznych, awangardowych podniet, by dobrze się bawić. Wystarczy pulpowa fabuła i rewelacyjne w swojej klasie rysunki Mariniego (no lubię, nic na to nie poradzę) i jestem kontent.


Awanturnik, łotrzyk, kobieciarz: Skorpion dalej pląta się w machloje związane z Watykanem i rządzącymi nim bonzami. Tym razem przyjdzie mu szukać krzyża, na którym zmarł w kaźni nie kto inny jak Święty Piotr. Trop relikwii wiedzie do Stambułu a potem do Anatolii, by ostatecznie pchnąć Skorpiona i jego drużynę do Ziemi Świętej. Cała intryga pełna jest rozpierduchy, świetnie odmalowanej architektury i pięknych kobiet.


Nie będę ukrywał, że lubię produkty spod znaku „płaszcza i szpady”, ale nie obcuję z nimi tak często, jakbym chciał. Choć filmy tego typu są raczej trudno dostępne, to bardzo fajnie, że niektórzy komiksiarze pamiętają o tej konwencji. Co do samego Mariniego, moim zdaniem facet urodził się, żeby rysować takie rzeczy i to, co stworzył w „Skorpionie” (mimo oczywistych inspiracji, od Otomo po Disneya) jest nie do podrobienia. Dla mnie to jedna z najlepszych rzeczy tego typu jakie spotkałem od czasu „Trzech muszkieterów” z Michelem Yorkiem, obok komiksików pokroju „Płaszcz i Szpony” czy drugiego tomu „Donżona” (jak słusznie zauważył jeden z czytelników Arkham, tam też te elementy były obecne). Polecam je wszystkim spragnionym takich opowieści po bezskutecznych poszukiwaniach w telewizyjnym strimingu. Konwencja płaszcza i szpady żyje sobie bowiem w świecie komiksowym i wygląda na to, że ma się bardzo dobrze.


Nie będę ukrywał, że dla mnie „Skorpion” to wymarzona wakacyjna lektura. Mamy tu piękne kobiety, które Marini rysuje równie zmysłowo co Manara, prezentując przy tym swój specyficzny styl ze znakomitym zrozumieniem tego, jaki potencjał erotyczny kryje się w jego warsztacie. Mamy przygodę, a dla spragnionych kontrowersji mamy anty-chrześcijańskie elementy świata przedstawionego, bo w Skorpionie kościół to prawdziwa czarna mafia, która nie waha się korzystać ze skrytobójstwa i podstępów. Gwarantuję, że jeśli lubicie frankofońskie czytadła, to chcecie ten komiks przeczytać.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz