piątek, 5 maja 2023

Arab przyszłości. Tom 5.



Wybaczcie to kategoryczne zdanie, które zaraz nastąpi, ale nie będę się oszukiwać dla pozorów obiektywizmu. Arab przyszłości to wspaniała seria, a jako że jest wspaniała, staje się kultowa. Nie na wyrost i przypuszczam, że w zależności od czytelnika, z różnych powodów. Tematów do rozważań jest w tej historii zaskakująco wiele. Więcej niż w Persepolis, do którego często jest porównywana, a które skupia się na jednostkowym doświadczeniu. Arab przyszłości też. Pozornie. A jednak tło jest tu znacznie bogatsze w niuanse, a perspektywa przewodnika – dziecięcego narratora, z którym odkrywamy rzeczywistość, paradoksalnie bardziej złożona.

Nie da się czytać 5. tomu Araba przyszłości bez kontekstu (1,2,3,4) Araba przyszłości. Nie umiem, tego jestem pewna, zawrzeć w „pokrótce” wszystkiego, co sobie myślę. Z całą pewnością nie zamierzam tu niczego streszczać i przytaczać, niech podtytuł: Dzieciństwo na Bliskim Wschodzie pyszni się własną wymownością.


 

W piątym tomie Sattouf zdejmuje flagę Syrii i naciąga na maszt francuskie barwy. Gołym okiem widać, że to będzie trochę inna opowieść. Choć kreska pozostaje ta sama. Niezmiennie miękka satyryczną miękkością pierzyna, łagodząca twarde lądowanie. Balsamik na często dziwnie konkretne i dotkliwe fabularne szczegóły. I choć kolorystykę narzuca lokalizacja - ta cześć w całości rozgrywa się we Francji - odcienie fantastycznie pokrywają się z sytuacją fabularną. Intensywna, agresywna czerwień i lodowy błękit. Riad dorasta.

Dorasta i znów traci. Na początek urodę, kartę przetargową na trudne czasy. Nie jest już słodki. Jest nastoletni, nie taki jak sobie wyobrażał, niepewny, targany emocjami, pełen lęku, obarczony poczuciem winy i wstydem. I jeszcze tym specyficznym ciężarem, który wkładają czasem matki w rozpaczy na najstarsze z dzieci.


 

To, co najbardziej lubię w tej serii, a czego piąty tom jest kontynuacją, to uchwycenie powolnej, ale niezwykle konsekwentnej zmiany. Z jednej strony optyki Riada; z drugiej - radykalizacji jego ojca, który będąc postacią żałosną napawa mnie jednak lękiem. To typ człowieka wywołującego emocjonalną i intelektualną klaustrofobię. Tchórza śniącego sen o potędze, wierzącego w kłamstwa o sobie i świecie. Człowieka, który ponad wszystko co ważne, stawia żałosne marzenie o poklasku. Ten Prawdziwie Mały Człowiek traci tu chwilowo swoją fizyczną postać i cieniem spowija wszystkich członków rodziny. Riad traci ojca.

I jeszcze poczucie bezpieczeństwa, bo bycie Arabem we Francji lat 90 pod pewnymi względami przypomina bycie Francuzem (Żydem) w syryjskiej wiosce. Choć, co ciekawe, agresor jakby się nie zmienia…

 

Autorka:  Dominika Senczyszyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz