niedziela, 4 kwietnia 2021

Top 10. Smax i inne opowieści. Moore/Di Filippo

 


Niniejszy album zbiera trzy miniserie. Dwie z nich to spin-offy do świetnego cyklu „Top 10” autorstwa Alana Moore'a poczynione przez niego samego, a trzecia fabuła jest kontynuacją napisaną przez Paula Di Filippo. Wyprzedzę Wasze pytania i już na wstępie powiem – wszystkie trzy są niezłe. Z kronikarskiego obowiązku przejdę jednak dalej, bo chciałbym je Wam pokrótce opisać. 
 
„Top 10” traktuje o dziesiątym komisariacie policji w nietypowej metropolii zaludnionej przez superherosów, rozumne roboty i insze stworzenia z nadprzyrodzonymi mocami. Dla Moore'a stanowiło to punkt wyjścia do opowiadania o tyglu kulturowym i odmienności jednostek w wielkim mieście. W oryginale udawało mu się to znakomicie. Tu wychodzi niewiele gorzej. 
 
 

 
 
Pierwsza opowieść zatytułowana „W roku 1949”, jak sama nazwa wskazuje, opowiada o wspomnianym mieście w latach powojennych. Tylko częściowo jednak dotyczy dziesiątego komisariatu. Ważniejsze wydają się tu relacje międzyludzkie i odkrywanie przez jedną postać swojej tożsamości seksualnej. To niezła historia, której zarzuciłbym chyba tylko fakt, iż słabo eksploatuje tak istotny w oryginale, wdzięczny motyw zatłoczonego miasta. Narysowana jest bardzo udaną, realistyczną kreską i pokolorowana (strzelam, że to nie cyfra) akwarelami. 
 
Drugą opowieścią jest spin-off traktujący o jednej z pobocznych postaci głównej serii – niebieskim funkcjonariuszu Smaxie. Moore wpadł na pomysł wysłania obdarzonego nadludzkimi zdolnościami osiłka w rodzinne strony. Tak się składa, że Smax pochodzi z innego wymiaru, który przypomina nasze opowieści fantasy czy baśnie. Bohaterowi przyjdzie się zmierzyć nie tylko ze smokiem (brawurowo wykreowanym przez Moore'a na podobieństwo kota – totalne mistrzostwo odchodzące od typowego ukazywania tych istot), ale i z traumatyczną przeszłością i dość specyficznymi, skomplikowanymi konotacjami rodzinnymi. To rzecz zabawna i udana na równi z oryginałem, z tym że penetruje zupełnie inne rejony fantastyki. Graficznie dominuje tu oczojebny cartoon, ale taki rysunek świetnie pasuje do atmosfery opowieści. 
 

 
 
Trzecią miniserią jest bezpośrednia kontynuacja losów dziesiątej komendy pisana już przez innego scenarzystę – Paula Di Filippo. Pochwalę go, bo mimo iż może nie udało mu się stworzyć opowieści równie zabawnej jak Moor'owy oryginał, to moim zdaniem świetnie zachował atmosferę panującą w biurach tytułowej dziesiątki. Stworzył jednak dzieło do bólu epigońskie względem opowieści słynnego Brytyjczyka, naśladujące go na każdej płaszczyźnie – dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą. Ja szczerze powiem, że bardzo polubiłem te postacie i chciałbym poczytać więcej ich przygód, nawet jeśli miałyby być napisane przez Filippo. 
 
Oczywiście, jak to z seriami pobocznymi bywa, są słabsze od pierwowzoru. Niemniej nie na tyle, żebyście mogli je przepuścić. To nie jest ścisły top komiksów Moore'a, nie była nią już nawet oryginalna miniseria, ale jeśli jesteście komplemencistami Bestii z Northampton, to chcecie te trzy drobiazgi przeczytać i pewnie też mieć na półce.
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz