wtorek, 19 lutego 2019

BBPO: Plaga Żab. Tom 4


Pomysł na „BBPO” jest prosty, ale genialny. Gdy w jednym z tomów regularnej serii Hellboy porzucił organizację zajmującą się tajemniczymi zjawiskami, do której należał, postanowiono ciągnąć rozpoczęte wątki w osobnym cyklu i skupić uwagę na postaciach pobocznych z jego drużyny. To był strzał w dziesiątkę, bo spin off o pracy Biura Badań Paranormalnych i Obrony jakością dorównuje materiałom serwowanym w głównej opowieści o Piekielnym Chłopcu.

Dziś, wraz z wydaniem w naszym kraju czwartego tomu „Plagi Żab”, dobiliśmy do finału tego podcyklu. Nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem serii nadzorowanej przez samego Mike'a Mignolę, ale z rozbudowanymi scenariuszami Johna Arcudiego, który stał się nadwornym skrybą spisującym i urzeczywistniającym pomysły dużego Mike'a. Podobno już od początku tworzenia finałowej historii myślano o niej jako o zamkniętej, monumentalnej powieści graficznej. Mignola miał mniej więcej w głowie pomysł na to, jak to ma wyglądać, ale cała opowieść rozbudowywana była dość intuicyjnie, z zeszytu na zeszyt. W niniejszym wydaniu zebrano trzy tomy i gdy czyta je się naraz czuć, że jest to rzecz spójna i dobrze rozpisana.



Ogółem ostatni tom nie zawiódł. To istny komiksowy blockbuster, opowieść na jebanych sterydach. Więcej tu niż w poprzednich tomach akcji, rozwałki, gigantycznych Lovecraftowskich potworów i pulpowego mięska. Nie sposób jednak zauważyć, że autorzy postawili raczej na rozpierduchę, niż na pogłębianie portretów postaci – a to było największym plusem poprzednich odsłon. Nie wyszło źle, ale trochę mi tego brakowało i mam wrażenie, że nieco odejmuje to głębi całej opowieści, której największą siłą było przecież pogłębianie świata Hellboya. Trzeba jednak było domknąć piętrzące się wątki związane z tytułową plagą i to się twórcom udało. Zrobiono to z nie lada przytupem i jestem zdecydowanie usatysfakcjonowany lekturą. Kilka rzeczy mnie jednak jeszcze nurtuje (np. motywy związane z Benjaminem Daimio) i mam nadzieję, że następny podcykl „Piekło na ziemi”, który ma rozpocząć się w kwietniu, podejmie ich temat. 



Grafikami do finału „Plagi Żab” zajął się Guy Davis. Pracował już przy poprzednich tomach i zapewniam, że jakościowo nie ma tutaj żadnego spadku. Jedyne co można temu rysownikowi zarzucić to to, że nie jest Mikem Mignolą, ale poza tym spisuje się rewelacyjnie. Nie w głowie mu podrabianie kreski ojca Hellboya i odważnie posługuje się swoim nieco europejskim i lekko cartoonowym, bardzo charakterystycznym stylem. W tym tomie przyszło mu ilustrować bardzo dużą ilość scen batalistycznych, walk z ogromnymi potworami, często ukazanych w planie totalnym. Musiał to być dla niego nie lada test warsztatu, ale w pełni wywiązał się z zadania.

„BBPO” jest ewenementem w świecie popkultury, bo udowadnia, że dojenie znanej marki nie zawsze musi skończyć się przykrą przeciętnością i zwykłym odcinaniem kuponów. Jeśli lubicie dobre opowieści, nie tylko te ze świata Hellboya, ale po prostu solidnie napisane i narysowane komiksy, to powinniście sięgnąć po „Plagę Żab”. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz