środa, 6 czerwca 2018

Hellboy: Zdobywca Czerw. Dziwne miejsca. Tom 3




Hellboy to dziś potężna franczyza. Mamy z nim filmy (nowy jest już zapowiedziany!), animacje, serie poboczne, zabawki, kubki a nawet majtki. No ale co z oryginalnym komiksem? O co ta cała draka? Czy jest aż tak dobry jak mówią?

Wszystko zaczęło się w trakcie drugiej wojny światowej, gdy naziści-okultyści sprowadzili na ziemię dziecko- demona z nienaturalnie wielką prawą ręką. Stwór dostał się przypadkowo w ręce aliantów, został ochrzczony Piekielnym Chłopcem, a gdy dorósł zaczął pracować w Biurze Badań Paranormalnych i Obrony, zajmującym się na co dzień niewyjaśnionymi zjawiskami. Sam Hellboy stał się najważniejszym członkiem organizacji. Odkąd wkroczył w dorosłość podróżował po świecie stawiając czoła zjawiskom paranormalnym i istotom z mitów i folkloru, które zagrażały ludzkości.


Opisywany tutaj tom trzeci jest bardzo ważny dla całej sagi, bo oto Hellboy, po ciężkiej walce z nazistami opuszcza szeregi organizacji – jej dzieje pod jego nieobecność zostały opisane w serii pobocznej BBPO, o której pisałem tu. Bohater wyrusza do Afryki, gdzie los gotuje dla niego niesamowite przygody, które odsłonią przed czytelnikami kolejne karty z elementami niejasnej przeszłości (i przyszłości) bohatera. Czym jest ręka Hellboya? Jakie znaczenie ma dla nadchodzącej wielkimi krokami, i zdaje się, że nieuniknionej apokalipsy? Czy bohaterowi uda się powstrzymać Ragnarok mimo, że wygląda na to, że ma odegrać w nim znaczącą rolę? Mike Mignola – autor zarówno scenariusza jak i rysunków – daje sporo odpowiedzi ale stawia jeszcze więcej pytań, otwierając sobie furtkę do kolejnych szalenie ciekawych narracji o Piekielnym Chłopcu. 

 Warstwa graficzna Hellboya zasługuje nie na recenzję a na poemat. Mignola jest genialnym rysownikiem, który wyrobił sobie swój oryginalny warsztat i umiejętnie potrafi zachwycać swoich fanów. Nieco toporne postacie, przypominające te rysowane przez Hugo Pratta, bardzo umiejętnie dawkowana czerń, i masa włożonego serca w tworzenie wszelkiej maści mitycznych istot i potworów zapewniła mu całe rzesze naśladowców i zasłużoną sławę w komiksowym światku. Niestety niniejszy tom jest ostatnim, który Mignola rysował sam (musiał poświęcić czas pilnowaniu tych wszystkich franczyz, ale dzięki temu serie poboczne i majtki z Hellboyem są najwyższej jakości), ale na jego miejsce w następnych odsłonach pojawi się między innymi niemniej genialny Richard Corben, więc i tak jest na co czekać.


Jeśli chodzi o komiksy to żyjemy w czasach istnej klęski urodzaju. Jesteśmy wprost zalani znakomitymi tytułami z zagranicy. Do tego dochodzą wznowienia. Reprinty serii o Hellboyu w ekskluzywnym wydaniu (twarda oprawa i po dwa tomy w jednym albumie) cieszą mnie chyba najbardziej. Przez lata były wyprzedane, więc jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać przygód Piekielnego Chłopca, to teraz jest najlepszy moment by sięgnąć po albumy z jego przygodami. Tak, ten komiks jest aż tak dobry jak mówią. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz