Tekst ukazał się w cyklu Arcydzieła grindhouse’u
Włoski przemysł filmowy lat 60. (i
późniejszych) opierał się głównie na tworzeniu imitacji gatunków
popularnych w Hollywood. Wszystko zaczęło się od peplum, czyli „kina
miecza i sandałów”, po kilku latach wypartego przez spaghetti western,
który miał się okazać zjawiskiem odrębnym wobec amerykańskiego
pierwowzoru i ostatecznie tak wpływowym, że całkowicie zmieniającym
oblicze filmów o Dzikim Zachodzie. Co jest mniej znanym faktem, z
podobnym skutkiem zakorzenił się we włoskim kinie thriller, znany na
świecie jako giallo.
Podchodząc do realizacji swojego najważniejszego dreszczowca Mario Bava miał już na koncie dwa tego typu filmy – Hitchockowskie The Girl Who Knew Too Much (1963) i nowelę Telefon będącą jednym z segmentów Black Sabbath
(1963). Tym drugim obrazem reżyser złamał niepisaną zasadę, że thriller
psychologiczny musi być stworzony w czarno-białej estetyce. Obrał też
specyficzną pop-artową stylizację nawiązującą do okładek modnych wówczas
pulpowych magazynów. Prawdopodobnie nie był tego świadom, ale stopniowo
coraz bardziej rozbudowywał konwencję, którą ostatecznie zdefiniował
kręcąc Blood And Black Lace (Sei donne per l’assassino,
co w dosłownym tłumaczeniu znaczy „Sześć kobiet dla zabójcy”). W filmie
tym pojawiają się prawie wszystkie elementy charakteryzujące giallo.
Zacznijmy od specyficznego tła, w jakim
rozgrywa się akcja: w tym przypadku jest to dom mody, pełen pięknych
kobiet i bogatych mężczyzn z wyższych sfer. W przyszłych obrazach
wpisujących się w ramy giallo często będzie to któraś z gałęzi
showbiznesu, jakaś elitarna szkoła czy środowisko miłośników sztuki.
Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale w większości przypadków są to małe,
hermetyczne społeczności, które żyją w przepychu; w świecie, do
którego przeciętny człowiek (w domyśle widz) zazwyczaj nie ma wstępu.
To tu, gdzieś pod całym powierzchownym pięknem i lukrem rodzi się zło i
dekadencja, to tu wykluwa się zbrodnia, która powoduje falę przemocy.
Blood and Black Lace to pierwszy film, w którym pojawia się charakterystyczny dla giallo
typ mordercy i niezwykła poetyka narracyjna przedstawiającą jego
poczynania. Perwersyjny wojeryzm wywodzący się z Hitchockowskiego
thrillera i brytyjskiego filmu Peeping Tom (1960) to jedna z głównych cech nurtu. Bava odwoływał się do tego motywu już wcześniej, ale dopiero w Blood and Black Lace
objawił się on w pełnej krasie. Scenom zabójstw często towarzyszą
zdjęcia z pierwszej perspektywy, mające wywołać u widza wrażenie
obserwowania ofiary oczami oprawcy. Bava chętnie korzysta ze zbliżeń, na
których pokazuje ręce mordercy, które przy pomocy ostrych narzędzi,
zdecydowanymi i precyzyjnymi ruchami, zadają cierpienie bezbronnym
kobietom. Definiuje się tu również sam wygląd mordercy. Ubrany jest on w
długi płaszcz, kapelusz i skórzane rękawiczki, a twarz ma zamaskowaną
ściśle przylegającym do niej materiałem, co czyni go całkowicie
bezosobowym i zimnym. Jego strój jest oczywiście męski, ale jego płeć
jest nie do rozpoznania. Współczesny odbiorca zapewne skojarzy jego
powierzchowność z Rorschachiem z komiksu Strażnicy Alana
Moore’a (i z jego filmowej adaptacji). Wbrew pozorom, pomimo rozrzutu
gatunkowego obu utworów, nie jest to do końca zły trop, bowiem wygląda
na to, że obie postacie mają podobny rodowód: Franka Redruma
posługującego się pseudonimem The Blank, złoczyńcę bez twarzy z
opowieści obrazkowych o Dicku Tracy’m.
Następnym elementem jest daleko
posunięta stylizacja obrazu – od wnętrz po stroje. Owa rozbuchana
plastyczność stała się znakiem rozpoznawczym nie tylko Bavy, ale całego giallo.
Reżyser nie ograniczał się do ubierania aktorów – w kostiumy oblekał
również przedmioty i architekturę. Film otwiera scena, w której kamera
wjeżdża na teren rzymskiej posiadłości Villa Sciarra, gdzie rozgrywa się
duża część fabuły. Porównując zdjęcia skąpanej w słońcu sielankowej
lokacji z jej filmową wersją spostrzeżemy, że Bava wystylizował ją nie
do poznania. Nad posiadłością szaleje burza, fontanna znajdująca się na
dziedzińcu i fasada budynku mienią się intensywnymi, onirycznymi barwami
wprowadzającymi złowieszczą, gotycką atmosferę. Doświadczenie z
robieniem zdjęć w monochromie (Maska Szatana, 1960), odwołujące
się do tradycji ekspresjonizmu niemieckiego, gdzie za pomocą
oświetlenia uzyskuje się przeróżne odcienie kolorów, zainspirowało go do
podobnych eksperymentów z technikolorem. Oświetlając przedmioty (a
nierzadko aktorów) uzyskiwał osobliwą stylizację zbliżoną estetycznie do
teatralnej czy operowej, którą dziś zapewne wielu nazwałoby komiksową. W
czym duża zasługa właśnie Bavy, który prócz tego, że był mistrzem
grozy, to był też jednym z prekursorów przenoszenia historii obrazkowych
na celuloid.
Akcja Blood and Black Lace
rozgrywa się w starych stylowych wnętrzach, wśród antyków i w
mieszczańskich domstwach. Można więc powiedzieć, że w swoich kolorowych
thrillerach Bava w dużym stopniu posiłkuje się estetyką gotyckiego
horroru. Warstwa plastyczna późniejszych filmów giallo, które
wyszły spod ręki następnego pokolenia reżyserów, będzie trochę odmienna.
Stare gotyckie gmachy zastąpią ekskluzywne apartamenty urządzone w
minimalistycznym duchu. Kolorystyka obrazu będzie bardziej jaskrawa,
mniej mroczna, ale zawsze mocno przerysowana. Współcześni krytycy pisząc
o giallo z tamtego okresu szukając porównań dla wizualnego aspektu tych filmów przywołują często słynne Powiększenie
(1966) Michelangelo Antonioniego. Niemniej, to stylistyka dalej
czerpiąca garściami z kina Bavy, bo to przecież on wprowadził do
włoskiego thrillera pin-up, pulpę i pop.
Rozliczając się z Blood and Black Lace trzeba zaznaczyć, że jest czymś więcej niż tylko archetypem filmu giallo.
Wyróżniają go pewne elementy, które czynią z niego arcydzieło gatunku i
świadczą o tym, że reżyser tworzył dzieło w pełni autorskie i
bezkompromisowe. Scenariusz, podobnie jak to miało miejsce w legendarnej
Psychozie (1960), a później choćby w Pulp Fiction
(1994) – w którym znalazło się miejsce na niejeden hołd dla kina Bavy –
jest skonstruowany tak, by grać z widzem. By manipulować jego
przyzwyczajeniami i wprowadzić go w dezorientację. Hitchcock w
ekspozycji swojego filmu sugeruje odbiorcy, że to kobieca bohaterka jest
najważniejszą postacią opowieści. Po czym po prostu pozwala ją zadźgać
gdzieś w środku filmu, czyniąc bohaterem Normana Batesa – chorego
psychicznie seryjnego mordercę. Natomiast Blood and Black Lace
nie posiada nawet protagonisty, tylko podejrzanych, a potem, po
ujawnieniu tożsamości mordercy (nie tak znowu na końcu filmu – a
przecież do tego teoretycznie fabuła powinna zmierzać), uwaga widza
zostaje skierowana na jego poczynania. Co za tym idzie, konstrukcja
filmu jest tak pomyślana, że zyskuje on na atrakcyjności przy powtórnym
seansie, gdy wiemy już kto jest mordercą i gdy możemy w pełni świadomie
obserwować i analizować jego posunięcia.
Przemoc w filmie Bavy jest, jak na swoje
czasy, tak ostra, wręcz perwersyjna, że firma AIP zajmująca się
dystrybucją horrorów reżysera na kraje anglojęzyczne nie podjęła się
jego rozpowszechniania (ostatecznie tytuł trafił do stajni Woolner
Brothers, która wcześniej miała pod skrzydłami serię filmów o
Herkulesie, w której zresztą mistrz maczał palce). W Blood and Black Lace
trup ściele się gęsto, do tego Bava zapożyczył z filmu noir dekadencję i
model fabularny, a przy tym pominął psychologię – co dla wielu widzów
musiało czynić film płytkim i bezwartościowym. Broniąc go trzeba
podkreślić fakt, że reżyser świadomie porzucił ten aspekt (policja jest
przekonana, że poluje na seksualnego dewianta), a krwawa wyliczanka nie
jest do końca bezcelowa, bo i ona jest jednym z elementów, które służą
dekonstrukcji wczesnego kryminału/dreszczowca. Gatunkiem tym rządziły
wówczas utarte schematy: następuje zbrodnia, potem protagonista po
śladach stopniowo dąży do jej rozwiązania, by na końcu dopaść przestępcę
i wymierzyć mu sprawiedliwość. Natomiast w filmie Bavy zabójstwa padają
jak kostki domina wypełniając cały film, a do tego reżyser rzuca cały
czas widzom fałszywe tropy, kierując podejrzenie co rusz na inną postać,
a na koniec, zamiast happy endu, funduje nam – jak często miał w
zwyczaju – tragiczne love story.
Warto zauważyć, że eskalacja przemocy i
budowanie pretekstowej fabuły wkoło brutalnych morderstw jest również
znakiem czasów. Szereg scen, na czele z okaleczeniem jednej z ofiar
przez przyłożenie twarzy do rozgrzanego pieca (scena tak sugestywna, że
po kręceniu jej sam Bava miał ponoć koszmary przez kilka nocy z rzędu)
zwiastuje nową erę w kinie grozy. Połowa lat sześćdziesiątych to okres
przemian kulturowych. To czas, w którym seryjni mordercy zaczęli stawać
się ikonami popkultury, a na pierwszych stronach gazet zaczęły królować
zbrodnie Rodziny Mansona, Masakra w Jonestown i zabójstwa polityków. Co
znamienne, w okresie zdjęć do Blood and Black Lace zastrzelono JFK.. Nie trudno więc odebrać dzieła Bavy jako jednego z filmów zapowiadających erę gore i psychopatów, których panowanie triumfalnie odtrąbi Peter Bogdanovic w 1968 roku kręcąc mistrzowskie Targets.
Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń