„Pasterz” jest komiksową pocztówką z fińskiej prowincji, tej głębokiej,
która – podobnie jak popegeerowska polska wieś – nie interesuje nikogo.
Komiks cechuje poetycki dokumentalizm kojarzący mi się z filmem „Kes”
Kena Loacha, sztandarowym dziełem z nurtu brytyjskiego kina społecznego.
Anna Sailamaa również opowiada o relacji człowiek – ptak, z tą jednak
różnicą, że w jej albumie ptak jest martwy. Bohater opowieści znajduje
go, idąc rano do pracy w lokalnej piekarni. Wieczorem kupuje flaszkę,
siada obok truchła i upija się do nieprzytomności.
Album Sailamy jest próbą metaforycznego oddania społecznych nastrojów.
Znam uczucie, o którym opowiada, więc nietrudno mi odczytać ową
metaforę: ludzie z prowincji migrują do większych miast, tak jak ptaki,
które odlatują na południe. Ten, kto zostaje, komu nie udało się z
jakiegoś powodu wyjechać w odpowiednim momencie, jest niczym martwy
łabędź. W zawartych w „Pasterzu” scenkach z życia prowincji, a nawet w
poszczególnych, pozornie opisowych kadrach, możemy odnaleźć wskazówki do
odczytywania przeszłych i przyszłych losów bohatera. Wszystkiemu temu
towarzyszy silne uczucie straty, niepokoju oraz zmarnowania życiowych
szans.
W innych gałęziach kultury o takich dziełach jak komiks Anny Sailamy zwykło się mówić, że to „sztuka dla sztuki”, „twór kierowany do krytyków”, za nic mający oczekiwania przeciętnego odbiorcy. Może i jest w tym trochę racji. W związku z tym, czytelniku, lojalnie uprzedzam: „Pasterz” nie jest tytułem dla osób szukających w tym medium ciekawych historii i ładnych rysunków. To dzieło osobne, poetyckie, nie żywiące jakichkolwiek komercyjnych aspiracji, twór artysty poszukującego, ale niekoniecznie znajdującego.
Nie jest to też rozbuchana narracyjnie powieść graficzna, którą w Polsce
zazwyczaj utożsamiana się z tak zwanym „ambitnym komiksem”. „Pasterz”
to album awangardowy, stworzony z eksperymentalnym zacięciem, stawiający
na impresyjność. Warstwa plastyczna jest tu ponura, uboga i
turpistyczna, a kompozycje poszczególnych ilustracji na planszy wywodzą
się bezpośrednio z filmowych sposobów kadrowania, tak jakby do ich
stworzenia posłużyła seria reportażowych zdjęć z miejsca, w którym
diabeł mówi dobranoc.
Dzięki wydawnictwu Centrala przynajmniej raz na jakiś czas recenzent może się poczuć jak prawdziwy „krytyk sztuki”. Oto bowiem w ofercie poznańskiej oficyny pojawia się kolejny komiks nie mający na celu przypodobania się komukolwiek. I z dużą dozą prawdopodobieństwa okaże się on tytułem, który zginie w zalewie pozycji bardziej przyjaznych czytelnikowi.
Dzięki wydawnictwu Centrala przynajmniej raz na jakiś czas recenzent może się poczuć jak prawdziwy „krytyk sztuki”. Oto bowiem w ofercie poznańskiej oficyny pojawia się kolejny komiks nie mający na celu przypodobania się komukolwiek. I z dużą dozą prawdopodobieństwa okaże się on tytułem, który zginie w zalewie pozycji bardziej przyjaznych czytelnikowi.
„Pasterz” nie jest komiksem ani złym, ani dobrym, choć o jego domniemanej wartości mogą świadczyć nagrody, które autorka zdobyła w krajach skandynawskich. To dzieło mające stanowić pretekst do dyskusji, do której chyba nikt nie jest u nas gotowy: ani czytelnicy, ani krytycy. A nawet gdyby znalazł się śmiałek skłonny podnieść rękawicę, nikogo tego typu dyskusje nie będą obchodzić. Podobnie jak fińska i polska prowincja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz