sobota, 17 grudnia 2011

Byłem Bogiem - Arcudi, Hansen, Snejbjerg


Nie zawarłem w recenzji wszystkiego co bym chciał - i tak jest moim zdaniem za długa. No ale od czego w końcu jest blog. Przede wszystkim uważam, że recenzent powinien (a przynajmniej powinien próbować) być obiektywny, ale w tym przypadku emocje wzięły górę i nie byłem w stanie zniżyć się do poziomu intelektualnego prezentowanego przez autora. Jest prawdą, że na pewno różni nas światopogląd, uduchowienie (w tym przypadku zaryzykuję tezę, że autora cechuje brak uduchowienia), spojrzenie na sztukę i w końcu na komiks. W wielu recenzjach (osób, których zdanie, teksty lubię i szanuję) przewija się stwierdzenie, że Arcudi stawia pytania i pozostawia je bez odpowiedzi. Ja widzę tu dość jasno postawioną tezę. Autor był na tyle bezpośredni, dosłowny, że ułomność i słabość człowieka musiał przedstawić jako robaki wychodzące z jego oczu, a personifikację Boga jako superherosa zabijającego setki ludzi bez powodu. Już bardziej subtelną metaforą zdaje się bomba atomowa. Wątek porzucenia ludzi przez Boga jest motywem przewodnim wielu moich ulubionych książek, komiksów, filmów. Ten komiks też w jakimś sensie podejmuje tę tematykę, ale tak prostacko, że mnie osobiście nie skłania do refleksji czy zadumy, jeśli już to nad stanem współczesnej kultury, jej dążeniem do dosłowności (sic! piętno czasów świetności gore?) i niezbyt wyszukanymi potrzebami odbiorców. Osobiście nie chciał bym, żeby komiks jako medium kojarzył się z takimi tytułami jak "Byłem Bogiem".

RECENZJE PRZECZYTACIE NA KOLOROWYCH ZESZYTACH>>>


A tu recenzja Marcina Zembrzuskiego ---> klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz