W "polskim internecie" znalazłem opinię, że to rzecz dla fanów. Bzdura. To nie jest płyta dla fanów Currenta. Chyba nie było fana, który nie poczułby się nią zawiedziony. Większość przesłuchała ją raz czy dwa razy i nigdy więcej do niej nie wróciła.
CZYTAJ DALEJ NA STRONACH APOSTAZJI>>>
CZYTAJ DALEJ NA STRONACH APOSTAZJI>>>
Po przesłuchaniu próbek celem przypomnienia, nie dziwię się, że praktycznie zapomniałam o istnieniu tej płyty. Dochodzę do wniosku, że ostatnią naprawdę dobrą rzeczą jaką zrobił (nie liczę Haunting waves, bo to rzecz poboczna) była EP "Birth canal blues" i miejscami "Aleph At Hallucinatory Mountain", potem to już kociokwik w szatach muzyki pseudoorientalnej albo pseudosakralnej. Co prawda, w ogóle ostatnimi czasy słucham niewiele C93, ale tytuły ostatnich płyt muszę sobie przypominać Guglem, a to o czymś świadczy... :/
OdpowiedzUsuńJa bym się nie obraził gdyby i na oficjalnych płytach podążał w kierunku Waves.
OdpowiedzUsuńDla mnie wszystko (co udało mi się usłyszeć) z okolic Aleph było ostatecznie zajebiste..
A mi się podobają te pseudoorientalne wycieczki i miniaturki na theremin i dron organowy.
OdpowiedzUsuńDron organowy też mi się podoba... ale niewiele więcej tam znalazłem.
OdpowiedzUsuńBędziesz w Kato 4?
Nie mam kasy.
OdpowiedzUsuńMam za to masę pracy.
Żałuję.
No szkoda:/.
OdpowiedzUsuń