Zapewne jak większość z Was, przygodę z Maurizio Bianchim - jednym z prekursorów noisu - zacząłem i skończyłem na albumie uważanym za jego opus magnum - Symphony For A Genocide. Co prawda zdawałem sobie sprawę, że nie poświęciłem mu dostatecznie dużo uwagi, ale jakoś nie bardzo miałem ochotę babrać się w tej wygranej na analogowych parapetach "symfonii" na cześć fabryk produkujących mydło z ludzi. Już teraz wiem, że najprawdopodobniej postąpiłem niesłusznie, bo może przegapiłem coś bardzo ważnego dla współczesnej muzyki.
To, co Włoch prezentuje na swojej (bodaj) ostatniej kasecie, to - tak po prostu, na chłopski rozum mówiąc - połączenie szumu fal radiowych z przeciągłymi, zapętlonymi dronami wygranymi na wiolonczeli. Jasne, że ta muzyka to sama forma i sam koncept*- ale to nie jest w stanie zmienić faktu, że słuchanie jej jest jak swoista analogowa medytacja - to niesamowicie przyjemne, relaksujące, a zarazem mistyczne przeżycie. Kłóci się to nie tylko z tym, co cechowało rzekomo najwybitniejszy materiał Bianchiego, ale też ze stereotypem radykalnie awangardowego przedsięwzięcia. A może wręcz przeciwnie? Może właśnie ta przystępność stawia tę taśmę w gronie najlepszych tego typu prac? Bo mimo swej archaiczności i pozornego kabotyństwa, Violichte zmusza mnie do instynktownego zestawiania jej z Different Trains Reicha, czy szukając bliżej, współcześniej, z naszym rodzimym Bionulor .
Sprawdźcie tę taśmę. Szczególnie jeśli tak jak ja skreśliliście MB po Symphony For A Genocide. Nie będę ukrywał, że ja dopiero teraz dostrzegłem, gdzie może (podkreślam - może - wcale nie musi) leżeć rzekoma wielkość Włocha.
*Nawiązujący do prac Giacinto Scelsiego, któremu zresztą Violichte zostało dedykowane.
(wyprzedane... limit do 100 kopi)
Trochę z moimi This Heatami ma to wspólnego, tak wiec ciesze się, ze dajesz muze, którą kumam ogarniam odczuwam. Słucham teraz tych jego starszych kompozycji. To całe Genocide jest chyba najlepsze.
OdpowiedzUsuńA ty masz kupioną kasetę, czy klasyczny download?
No gdzie ty , co ty... kasete magnetofonowa ze stanów(amerykański label jakiś to wydał, chyba jako swoją pierwszą pozycje) bym sprowadzał, do tego nie bardzo wiedząc co na niej jest:) i nie darząc zbyt wielką sympatią pana Maurizio?
OdpowiedzUsuńAcz sama idea analogowości musi tu być dla twórcy zapewne ważna więc fajnie by pewnie było...
Trafiłem na nią przypadkowo latając po blogach.
"ciesze się, ze dajesz muze, którą kumam ogarniam odczuwam"
Powinieneś chyba poszperac po blogu, w wielu miejscach są próbki i wiele rzeczy cię ma szanse zaciekawić.
ps Do fossegrima mam zamiar za jakiś czas pisac i prosic się o jakis materiał na MC (ale to za jakiś czas , bo na razie jestem bez źródła dochodów i nie mam szansy kupić sobie czegokolwiek w najbliższym czasie).... acz nawet jak coś będzie chciał wysłać to pewnie nie zgodzi się na ripowanie tego , a ja raczej uszanuję jego wole.
OdpowiedzUsuńTyż prawda, ale nie myśl, że ja Arkham nie zwiedzam. Szperam, lookam, kika rzeczy mnie zaciekawiło, ale to jako pierwsze tak bardziej. Nawet nie chodzi o samą muzę, a o ideę jej tworzenia.Ja wkrótce walnę cos o nowej, (chociaż w sumie nie tak całkiem) pozycji TG, oraz o tym projekcie Sleazyego czyli Threshold HouseBoys Choir. W sumie nie wiem, czy to cię zainteresowałoby.
OdpowiedzUsuńŻarty se ze mnie robisz, przecie to mój krąg kulturowy... o ile można w tym przypadku o czymś takim mówic ;|.
OdpowiedzUsuń.
Gena nawet na żywo widziałem, przez niego w sumie na droższe koncerty przestałem chodzić - rockowe oblicze PTV to ujnia swoja drogą.
Bo to chyba raczej nie o muzę chodzi tylko jakis spektakl. Ten synny najczesciej oglądany numer TG Discipline na YT to chyba jakiś zapisa z koncertu, ciekawe czy jest gdzies w całości.
OdpowiedzUsuńBTW, nowe TG to też jednak nie to, zbyt sterylne jak dla mnie. Lepiej to wyglądało w ykonaniu Coil, tyle, że to juz inna muza.
Szukaj jako "Live in S.F. at Kezar Stadium"
OdpowiedzUsuńDzięki, jest tez ciekawa wersja na płycie bodajże na 20graet funk greats. I tam jakiś facio z widowni woła, "nie rozumiem co mówisz":)
OdpowiedzUsuń