sobota, 22 maja 2010

Sensacje XX Wieku : Operacja "Golem" [Sand - Golem (1974)]


Popularność krautrocka, przez lata będącego niedocenianym nurtem, zdaje się w końcu rosnąć. Z jednej strony za sprawą artystów kluczowych dla rozwoju kilku ważnych gatunków, którzy przyznają się do fascynacji sceną niemieckiego rocka okresu 60-70. Z drugiej strony dzięki netowi który w końcu daje możliwość wielu laikom sprawdzić "co to do cholery jest ten szkopski rock?"... Dziś większość "speców" jest zgodnych. Bez Krautu nie było by, między innymi: shoegaze, postrocka, ambientu i całej mainstremowej elektroniki... Może nawet nie było by neofolku w takiej formie jak znamy go obecnie. Pierwszy raz przeszło mi to przez myśl gdy słuchałem krautowego bandu Mythos, brzmiącego jak chore, mocno industrialowe połączenie Joy Division , Popol Vuh i Jethro Tull. Jednak, szczerze powiedziawszy nie sądziłem że... Ale nie uprzedzajmy faktów.

Nasza opowieść zaczyna się w 1974 roku, mniej więcej w tym okresie historii Niemiec kiedy Joschka Fischer kopie policjanta w głowę. Pewnego dnia, do drzwi Klausa Schulze puka młodzian przybyły z dolnej Saksonii - Johannes Vester - i prosi go, by zrealizował płytę jego zespołu. Schulze przystaje na tę propozycję. Zespół nazywa się Sand a LP ma nosić nazwę "Golem". Sprawa nie jest łatwa. Sand nie ma perkusisty, gdyż część muzyków spieprzyła do lasu żyć w jakiejś anarchoprymitywistycznej komunie. Nie rezygnują jednak. Uzbrojeni w syntezator oscylatorowy VCS3 , bas i gitary wkraczają do studia. Rejestrują materiał. Ostatecznie na płytę trafia piec numerów z tamtej sesji. Krótko potem zespół się rozpada, a świat zapomina o nim na ponad dwie dekady...

...Rok 1996. Label Davida Tibeta - Durtro - wydaje kompaktową reedycję "Golema". Wznowienie zostaje opatrzone wieloma bonusami i dodatkową płytką zawierającą cover Sand w wykonaniu Tibeta. Owa piosenka to "May Rain" znana nam dobrze z jego własnej, wydanej pierwotnie w 1992 roku płyty. Bardzo ważnej płyty. "Thunder Perfect Mind", bo o niej mowa to obok "Brown Book" (Death in June) i "Gospel of Inhumanity" (Blood Axis) jedna z najbardziej kluczowych płyt w historii neofolku.

Sam Sand, nawet dla kogoś kto trochę siedzi w kraucie i psychodelii, jest trudny do sklasyfikowania. Mroczne, psychodeliczne ballady, mistyczny trans z dużymi wpływami Popol Vuh - acz cały czas nastawione na narrację słowem - brzmią jak... Current 93. Mówimy sobie w duchu, że to niemożliwe. Current 93, ze swoją potężną dyskografią (wliczając w to nawet ostatnie LP) konceptualnie i brzmieniowo zdaje się być niemal cover bandem, jedno-płytowego wyskoku niemieckiej kapeli z lat 70tych. Podobieństwo jest powalające, a uważni odbiorcy odnajdą nawet dosłowne cytaty . Jednak mimo oryginalności brzmienia (specyficzne rozwiązania wprowadzone ze względu na brak perkusji i duży udział gitary basowej ) Sand nie wydaje się niczym, co mogłoby być jakimś kamieniem milowym. A jednak, przewrotnie, z wiadomych względów nim jest. Pozostaje tylko pytanie, na które będziemy musieli sobie sami odpowiedzieć... czy to David Tibet , czy może Johannes Vester i jego ekipa? Kto? Kto jest brakującym ogniwem apokaliptycznego folku ?... Bo przecie nie możemy winić Klausa Schulze tylko dlatego że tamtego dnia otworzył drzwi...




1 komentarz: