Z nazwiskiem Monte Hellmana pierwszy raz zetknąłem się przy okazji czytania biografii Tarantino - Monte swojego czasu zastawił swój dom po to by zebrac pieniądze na produkcje ''Wściekłych psów''.Niedawno znowu zaglądałem w tą biografie i znowu rzuciło mi się w oczy jego nazwisko.Więc google itd... i oto rezultat i to bardzo udany,dający do zrozumienia że Hellman jest nie lada charakternym reżyserem,któremu się po prostu nie udało.
W ''Cockfighter'' Hellman dosc niezobowiązująco wchodzi w okolice ''Gracza'' Dostojewskiego,który nota bene musi byc mu bliski sądząc po historii ze wściekłymi psami i zastawieniem domu:>.Za to Wikipedia słusznie nakierowała mnie na ''Odyseje'' jako tekst źródłowy który posłużył do stworzenia scenariusza (a nie dostrzegłem tego od razu ).Film opowiada o niemym (ekhm) hazardziście który ma obsesje na punkcie walk kogutów.Wszystko dzieje się w prowincjonalno/redneckiej scenerii - przyczepy,fermy,małe miasteczka. W czasie seansu miałem silne wrażenie że Werner Herzog oglądał ten film i umyślnie zanurzył Stroszka właśnie w ta ameryke która portretuje Helman.Film ma wszelkie cechy amerykanskiego kina niezależnego(ówczesnej kontestacji) tamtego okresu - mocne piętno europejskich fal , ale też opowiesc o outsiderze będącym wiecznie w drodze i coś z filmów Peckinpaha - nawet główną role gra piekielnie dobry Warren Oates którego wczesniej widzielismy w''dzikiej bandzie'' a później zobaczymy w ''głowie alfredo...''
Realizacja jest toporna , ale nie można jej nazwac nieudolną,bo przy niewielkim nakładzie finansowym Hellman naprawdę wyszedł obronną ręką - film jest bardziej przekonywujący niż ,poniekąd podobny a widziany niedawno przeze mnie ''Srach na wróble'' nominowany skądinąd (nie wiem za co ) do złotej palmy.
Film ''Cockfighter''może nie jest maestrią od strony ''filmowości'' ,wykonania etc ale naprawdę warto go zobaczyc- jeśli lubisz dobre amerykańskie kino,umiesz przymykac oko kiedy trzeba ,jesteś kurwa kumaty,dajesz się zabierac reżyserom i wolisz filmy od mrygających pełnometrażowych teledysków-zdecydowanie polecam.
Aha.Co wrażliwszych ekologów i innych cudotwórców ostrzegam że martwy kogut sciele się gęsto i wiele zwierząt zostało skrzywdzonych przy kręceniu tego filmu.
Realizacja jest toporna , ale nie można jej nazwac nieudolną,bo przy niewielkim nakładzie finansowym Hellman naprawdę wyszedł obronną ręką - film jest bardziej przekonywujący niż ,poniekąd podobny a widziany niedawno przeze mnie ''Srach na wróble'' nominowany skądinąd (nie wiem za co ) do złotej palmy.
Film ''Cockfighter''może nie jest maestrią od strony ''filmowości'' ,wykonania etc ale naprawdę warto go zobaczyc- jeśli lubisz dobre amerykańskie kino,umiesz przymykac oko kiedy trzeba ,jesteś kurwa kumaty,dajesz się zabierac reżyserom i wolisz filmy od mrygających pełnometrażowych teledysków-zdecydowanie polecam.
Aha.Co wrażliwszych ekologów i innych cudotwórców ostrzegam że martwy kogut sciele się gęsto i wiele zwierząt zostało skrzywdzonych przy kręceniu tego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz