piątek, 18 listopada 2022

Miasto Wyrzutków. Tom 3. Grobowiec Olbrzyma. Julien Lambert.

 


 

Nikt się chyba nie spodziewał, że Julien Lambert będzie kontynuował „Miasto wyrzutków”, bo w poprzednich dwóch tomach opowiedział zamkniętą, mającą ręce i nogi historię. Non Stop Comics zrobiło mi jednak miłą niespodziankę i bardzo się cieszyłem, gdy dowiedziałem się, że na rynku pojawił się trzeci tom współczesnej frankofońskiej serii, która skradła mi serce.


Główny bohater, gadający z przedmiotami detektyw, ma do wykonania kolejne zlecenia. Tym razem rzecz będzie się tyczyć zabójstwa pewnego cyrkowego olbrzyma, którego dokonano 50 lat przed wydarzeniami dziejącymi się w tym komiksie. To fajna historia, ale nie okłamujmy się, nie o skomplikowaną fabułę chodzi w tej serii. Ważne są tu motywy, wzorce czerpane z pulpowych konwencji z neo-noir na czele. Bohaterem na równi z występującymi tu postaciami jest również nakreślone mocną krechą miasto. Jest przez to coś w pracach tego twórcy, co porównuję chętnie do komiksów Franka Millera. Jakaś dusza miejsca, podkreślona zresztą gadającymi do bohatera przedmiotami z narzędziem zbrodni, młoto-toporem Rębaczem na czele. Ten ma własny charakter i prócz tego, że jest groźną bronią, to jest również małym, kochającym rozróby skurwysynkiem. W tej odsłonie wraz z głównymi postaciami intrygi penetrować będziemy podziemia, kanały wodne. Syfu będzie jeszcze więcej niż wcześniej. Dodaje to jednak komiksowi uroku i ukazuje rysownika jako gościa z nielichym warsztatem, który niejedno umie przekonująco pocisnąć.


Julien Lambert to genialny artysta. Posługuje się cartoonową, mocno newschoolową, europejską krechą. Jestem fanem i uważam go za bardzo zdolnego i osobnego twórcę. W jego pracach jest zarówno coś ze wspomnianego Millera, jak i Joana Sfara. Wszystko cechuje też wspaniała dynamika i świetnie narysowane (kapitalne kompozycje plansz!) sceny akcji, których w tym komiksie jest multum. Czytając, można się zachwycić i dostać oczopląsu. Jest to tak unikalne, odmienne od generycznych frankofonów, że jeśli dziś pytalibyście mnie o największą nadzieję tego rynku, wskazałbym właśnie tego autora.


Mam cichą nadzieję, że tworzenie kolejnych odsłon wejdzie Lambertowi w krew. Trzecia część okazała się bowiem jak dotąd najlepszą odsłoną cyklu. Owszem, to nie są jakieś szczególnie pobudzające intelektualnie treści, nie jest to coś co może konkurować o laury komiksu roku, ale gwarantuję, że ubawicie się jak prosięta.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz