Przede wszystkim zastanawia mnie czy istnieje w ogóle taki zawód, czy to może pomysł scenarzysty. Bohater „RIP” pracuje jako koleś który zajmuje się zmarłymi. Nie jest jednak pracownikiem firmy pogrzebowej, a przynajmniej w fabule nic na to nie wskazuje. Zdrapuje samobójców z chodnika, czyści miejsca z trupów, które leżały martwe od kilku lat i nikt się nimi nie zainteresował, w końcu zabiera rzeczy z domu denata i dzieli, na te wartościowe i nie. Te mające jakąś większą cenę oddaje rodzinie zmarłego a te niewiele warte przekazuje swoim przełożonym. Z tego co zrozumiałem to między innymi z ich sprzedaży utrzymuje się jego firma. Parszywa robota, ale wdzięczny obrazek do opisania dla utalentowanego literata. Takim też jest scenarzysta serii niejaki Gaet's.
Chłop ma nie lada talent. To taki Bukowski, bo genialnie przedstawia parszywe życie naszego bohatera. To taki Alan Moore, bo świetnie rozumie język komiksu i tworzy gęste, dobre treści. Towarzyszy mu Julien Monier. Nieprzeciętny grafik, który maluje, w semirealistycznym stylu, chyba komputerowo te całe obrazy komiksowej patologii przedstawiającej życie naszego nieudacznika w najgorszej robocie na świecie. Otrzymujemy rzecz nieprzeciętną, egzystencjalną, ale też gatunkową gdyż wszystko nosi od strony narracyjnej cechy noir. Tematycznie, to trochę coś co mogłoby wyjść spod ręki Thomasa Otta, tylko doprawione genialną warstwą literacką. Jak wspomniałem prócz egzystencjalnego bagna pojawia się tu wątek kryminalny. Nasz bohater kradnie z miejsca pracy drogocenny pierścionek, i próbuje ukryć znalezisko. Brak przedmiotu wychodzi jednak na jaw i problemy zaczyna mieć reszta ekipy. Z informacji zawartych na ostatnich stronach wnioskuję, że następne tomy będą opowiadały o innych członkach gangu czyścicieli. Fajny pomysł. Na szóstkę. Tym bardziej, że mimo iż tom będzie stanowił część większej całości, to świetnie sprawdza się jako zamknięta historia.
Rzecz podzielona jest na króciutkie fragmenty poprzecinane planszami-przerywnkami, na których pojawiają się różne przerywniki, głównie cytaty z innych dzieł, piosenek, encyklopedii, filmów (w tym z „Dobrego, złego i brzydkiego”. Hell yeah!). Dzięki temu komiks ma niespotykany zupełnie rytm. Dramaturgia budowana jest niczym w starszym serialu, od reklamy do reklamy, nie na przestrzeni całego albumu. To bardzo ciekawy zabieg i zastanawiam się czy komiks nie ukazywał się przypadkiem w tak małych fragmentach? No nie ważne, ale wszystko tu od tej strony gra i buczy.
Nie wiem czy wynikło to z mojej pisaniny, ale „RIP” to dla mnie komiks genialny, jeden z najlepszych albumów tego roku. I gratuluję Non Stop Comic pomysłu wydania tego depresyjnego, a jednak groteskowego, przez co niezwykle zabawnego ścierwa. Czekam na tom drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz