środa, 18 maja 2022

Zasada Trójek. Tomasz „Spell” Grządziela

 


 

Tomasz „Spell” Grządziela dał się już poznać czytelnikom, jako twórca niezwykle utalentowany i oryginalny. To nowy, osobny głos w Polskim komiksie. Każda kolejna wydana u nas pozycja tego autora stanowiła świadectwo, zarówno jego wszechstronnych umiejętności, jak i poszukiwań własnego stylu, tematu. Obecnie dostajemy spory tom pt. „Zasada trójek”, nad którym twórca Wszechksięgi pracował będąc rezydentem w słynnej mekce komiksu Angoulême. 


 „Zasada Trójek” jest miastem wyobrażeniowym, bądź też pochodzącym z innego wymiaru. Przed czytelnikiem otwiera się suerralistyczno-baśniowy świat, którego ogólny zarys topograficzny dostaje już na pierwszej stronie. Sama zaś narracja zaczyna się od krótkiego prologu, w którym poznajemy krótką historię powstania tej cudownej krainy. Trzeba dodać, że w sposób groteskowy trawestuje ona szereg ontologicznych spekulacji.


 Schodząc „na ziemię” poznajemy naszego protagonistę Rubina, który jako sztukmistrz do wynajęcia pojedynkuje się z kolegą po fachu. Trudno za pomocą słów oddać charakter tej walki. Główny bohater, mimo iż wyraźnie bez formy, przywołuje różne przedmioty, najprawdopodobniej z sąsiednich wymiarów. Jego przeciwnik zaś w wyszukany sposób transformuje swoje ciało. Obaj nie unikają tradycyjnej naparzanki. Ogólnie Green Lantern się chowa. 


 W dalszym toku opowieści poznajemy pozostałych bohaterów. Zielony stworek Honor, który wykonuje mało ambitne zajęcie „operatora grzebienia”, jest zakochany w Rubinie i pragnie z nim wyjechać w dalekie kraje. Niespodziewanie pojawia się Alfa, przyjaciółka naszego głównego bohatera z dzieciństwa, również sztukmistrz, lecz o wiele większych możliwościach. Przybysz próbuje odnaleźć „Wszechmądrą”, w czym będzie mu pomagać pozostała dwójka bohaterów.    


 Rubin, Honor i Alfa to 3 różne postawy, odmienne charaktery, które nieustannie się konfrontują, ale też i uzupełniają. Ten pierwszy jest luzakiem, którego jednak zżera opętańcza ambicja stania się największym sztukmistrzem w krainie. Drugi to uosobienie bezinteresowności, empatii i delikatnej wrażliwości. Trzeci zaś jest czystą hardością, nieprzebytym murem chłodu profesjonalizmu. Historia Zasady trójek, mimo iż obfituje w szereg niesamowitych zdarzeń, głównie ogniskuje się na relacji bohaterów oraz na konflikcie wewnętrznym każdego z osobna.  Okazuje się, że w tej odrealnionej i cudacznej scenerii, najważniejsze są zwyczajne ludzkie problemy. Głównym tematem Spella jest bowiem niepohamowane pragnienie zostania kimś innym niż się jest. Obsesyjnie podążając tą drogą można zatracić samego siebie, a przede wszystkim skrzywdzić osoby, które są nam bliskie. Taki morał literacko może wypada mało oryginalnie, jednak przedstawiony w zaproponowanej formie komiksowej staje się interesujący i świeży.   


 W Zasadzie trójek urzeka sama narracja, która mieni się dowcipem i gwałtownymi zwrotami akcji. Komiks jest niezwykle wciągający i narysowany z dużą swobodą. Opowieść toczy się wartko, dialogi są raczej skąpe, a zdarzają się plansze zupełnie ich pozbawione. Cartoonowy styl Grządziela niemal w sposób disnejowski dynamizuje historię, co czyniłoby z Zasady trójek produkt czysto komercyjny, gdyby nie wyrafinowana i nieszablonowa fantazja autora, która daje tu swój - czysto artystyczny i niczym nieskrępowany - upust w kreowaniu surrealistycznych rozwiązań „technicznych” świata przedstawionego.  


 Najnowszy komiks Spella może być lekturą dla całej rodziny i nie ma w tym stwierdzeniu niczego deprymującego. Mimo ogólnie wesołego nastroju, stopień okrucieństwa niektórych rozwiązań narracyjnych świadczy jednak o tym, że głównym odbiorcą jest przede wszystkim czytelnik dorosły. To niegłupia rozrywka z bardzo uniwersalnym przesłaniem, a przede wszystkim uczta dla oka, które może zgubić się w zakrętasach linii kreślącej cudaczne stwory i - wymykającą się zasadom perspektywy - wyobrażeniową architekturę. Brak być może na naszym rynku komiksów, które orbitują między komercyjnym czytadłem a ambitną sztuką. Ten komiks wyplenia tą lukę, będąc polską propozycją na – a jakżeby inaczej -  europejskim poziomie. 


Autor: Jakub Gryzowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz