piątek, 20 maja 2022

Heavy Liquid. Paul Pope.

 




Tworzony pod koniec ubiegłego wieku „Heavy Liquid” zdradza ogromny talent Młodego jeszcze wówczas Paula Pope'a. To rzecz ze wszech miar postmodernistyczna, dziejąca się w futurystycznych metropoliach, a tematem intrygi jest tajemnicza substancja narkotyczna a zarazem metal w stanie ciekłym, zwana w komiksie „Ciężką cieczą”. W rezultacie dostajemy coś niebagatelnego w formie i treści. Trochę jakby Andy Warhol zrobił komiks noir w stylu Chandlerowskiego „Wielkiego Snu” z Jimem Morrisonem w roli głównej zamiast Bogarta. Rockową odpowiedź na „Blade Runnera”, rzecz oryginalną i znakomicie opowiedzianą.


Zwlekanie z wydaniem u nas „Heavy Liquid” bardzo zaszkodziło temu niezłemu czytadłu. Dostajemy bowiem coś, co ma renomę klasyki komiksu, a nie jest niestety w żaden sposób wybitne. Owszem, to dobra, może nawet świetna lektura, ale nie arcydzieło. To czwarty komiks Paula Pope'a na naszym rynku. Czytałem dwa z poprzednio wydanych i oba były lepiej narysowane, a to dlatego, że to późniejsze dzieła. Kradnący z maniery Otomo „Batman: Rok Setny” i pulpowy „Battling Boy” wprost zwalają z nóg od strony graficznej i pokazują różnorodność, jaką Pope potrafi wszczepić do swojego stylu.


Pope jest mistrzem narracji komiksowej i ostatecznie, nawet w jego starszych dziełach, trudno mu zarzucać błędy w sztuce. Po prostu z czasem rozwinął się i stał się jeszcze lepszym rzemieślnikiem, mądrzej korzystającym z dobrodziejstw medium. Świetnie potrafi również wsadzać swoich bohaterów w wymyślone przez siebie settingi. Tak jak uczynił z Batmanem, w którym czuć ducha „Akiry”. W „Heavy Liquid” to futurystyczne miasta opanowane przez narkotyki i przemoc. Umiejętne i oszczędne dozowanie kolorów sprawia, że grafiki stają się mocno pop-artowe i jak wspominałem, mają coś wspólnego z twórczością Warhola (który przecież był komiksowy do bólu) i psychodelią przełomu lat 60 i 70. Do tego dochodzi świetnie uchwycony dynamizm i imitacja ruchu. To, co dzieje się na planszach, zdradza, że Pope jest komiksiarzem z zawodem wpisanym już do metryki. Wszystko wychodzi mu nienachalnie, naturalnie. Na tym poziomie to wielki talent.


Komiks ten zdecydowanie nie aspiruje, mimo tematyki okołonarkotykowej, do bycia moralitetem, czy czymś szczególnie głębokim. To raczej zgrabnie opowiedziana noirowa pulpa, nic więcej. Nie jest to z mojej strony zarzut, ale czytając recenzje innych kolegów po piórze zauważyłem, że jako czytelnicy oczekiwali czegoś innego, lepszego, bardziej zapadającego w pamięć. Ja osobiście jednak nie jestem zawiedziony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz