czwartek, 28 stycznia 2021

Niedoskonałości. Adrian Tomine

    


Zawsze wielką radość sprawia mi pisanie o komiksach, które w sposób bezsporny i jednoznaczny są bardzo dobre. „Niedoskonałości” Adriana Tomine poznałem późno, bo dopiero teraz przy okazji drugiego wydania tej genialnej książki. Jest to pozycja, którą można ze spokojnym sumieniem polecić dosłownie każdemu, nawet osobom nie mającym nigdy w rękach czegoś takiego jak powieść graficzna. Nie znaczy to jednak, że obcujemy tutaj z produktem dla mas, rzeczą łatwą czy błahą. „Niedoskonałości” to doskonała i przede wszystkim mądra rozrywka, która kumuluje w sobie wszystkie zalety tego medium, i jednocześnie można ją zestawić z każdym innym wybitnym osiągnięciem tzw. kultury wysokiej.

    W 2020 roku wydawnictwo Kultura Gniewu wydało „Śmiech i śmierć”. To od tej pozycji – niechronologicznie - zacząłem swoją przygodę z amerykańskim autorem, który z miejsca mnie uwiódł. Nie mogłem wyjść z podziwu dla jego niezwykłej zdolności do tego, aby przy pomocy zaledwie paru kadrów i ograniczonej ilości słów, opowiedzieć mniej więcej tyle, co zawiera opasły rozdział wielkiej powieści. „Śmiech i śmierć” to zbiór nowel (niektóre składały się z pasków publikowanych w prasie), który udowadnia, że Tomine jest mistrzem w posługiwaniu się skrótem. „Niedoskonałości” to z kolei jedna zamknięta opowieść rozgrywająca się przede wszystkim w środowisku Kalifornijczyków pochodzenia azjatyckiego. 


 

Główny bohater Ben Tanaka, dyrektor małego kina, przechodzi kryzys w swoim związku z Miko. Przyczyny są skomplikowane. Ona oskarża go o erotyczne zainteresowanie dla białych dziewczyn, ale także wyrzuca mu trudny charakter irytującego malkontenta i cynika. On gwałtownie wszystkiemu zaprzecza i tym samym jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Czytelnik obserwuje jak ta niedoskonała relacja doznaje powoli narastającej korozji. Powiernikiem rozterek Bena jest jego najlepsza (i jedyna) przyjaciółka Alice Kim – lesbijka, studentka, która częściej niż egzaminy, zalicza kolejne partnerki. Sprawy dodatkowo się komplikują, gdy na scenę wkracza nowa pracownica kina. Piękna, młoda i biała Autumn, która identyfikując się jako performerka, wytrąca protagonistę z utartych ścieżek życiowej rutyny. Taki jest fabularny punkt wyjścia dla dalszych perturbacji i psychologicznego ścierania się osobowości w rysunkowym świecie Adriana Tomine.  


Jakimś sposobem autorowi „Niedoskonałości” udaje się z postaci na papierze, uczynić żywych - absolutnie niepapierowych - ludzi. Obyczajowy klimat może komuś nasunąć na myśl filmy Woodego Allena. To tylko pozorne podobieństwo. Kino nowojorczyka nierzadko przegaduje problemy istotne, osładza je, pokazując niejako w krzywym zwierciadle. Z kolei Tomine w swoim komiksie buduje skondensowaną syntezę: przyziemnych, czasem nawet śmiesznych, ale bardzo ludzkich problemów, z poczuciem wypalenia oraz perspektywą osamotnienia i pustki. Innymi słowy, mimo że „Niedoskonałości” są obyczajówką, w której mamy i humor i zdarzenia zupełnie zwyczajne, to autor nie łagodzi dramatycznego wydźwięku opowiadanej historii.  

 


 

 
Na tylnej stronie okładki, Adriana Tomine porównuje się do jeszcze innego filmowca - Erica Rochmera. Jeśli chodzi o zmysł wizualny jest to uzasadnione. Co do samego ujęcia kwestii ludzkiego miotania się na ziemskim padole, to francuski reżyser zawsze był dla mnie uosobieniem - nie do końca jawnego, lecz tym bardziej fundamentalnego – moralizatora. Tego w „Niedoskonałościach” nie znajdziemy. Główny bohater komiksu, mimo że niepozbawiony wad - a może właśnie dzięki nim – staje się dla nas kimś bliskim, któremu jako czytelnicy kibicujemy, nawet jeśli ten postępuje w sposób niemoralny i destrukcyjny. Zawsze niebezpieczne są takie dociekania, ale trudno mi się uwolnić od podejrzeń, że szereg cech Bena Tanaki, stanowi transkrypcję cech autora, który uprzednio dokonał głębokiej autoanalizy własnej osobowości. Nawet fizycznie są do siebie podobni. Tu zapewne znajduje się źródło tego, że opowiadana historia, tak bardzo dotyka nas swoją wiarygodnością i przypomina prawdziwe życie. Twórca nie chce nas uraczyć jedynie zajmującą opowiastką, lecz przede wszystkim zdać odważną relację ze swoich wnikliwych obserwacji rzeczywistości, wraz ze wszystkimi poważnymi konsekwencjami jakie się z tym wiążą.  


Warstwa graficzna komiksu po raz kolejny nasuwa skojarzenia z dziesiątą muzą. Czarno-białe realistyczne rysunki zamknięte są w kadrach podobnej wielkości i uszeregowane obok siebie niczym klatki filmowe. Nie ma tu jakieś specjalnej ekstrawagancji, wielkich, całostronicowych obrazów, radykalnej zmiany stylu, ani rozbijania ram kadru. Narracja zbliża się do obiektywnej na tyle, na ile takowa w jakiejkolwiek autorskiej opowieści jest możliwa. Jest w tym wszystkim pietyzm i wyrobiony warsztat absolutnego fachowca w swej dziedzinie. Dominują - jak w serialu - plany bliskie, zbliżenia twarzy wyrażające emocje, których zniuansowanie Tomine potrafi doskonale uchwycić (od gwałtownych wybuchów, wrzasków, po grymasy dezaprobaty, cień nadziei majaczący gdzieś w okolicach oczu itp.). Tutaj pozwolę sobie na już ostatnie skojarzenie z filmem, tym razem – jak sądzę – trafione. Chodzi o „Sceny z życia małżeńskiego” Ingmara Bergmana. Mistrz szwedzkiego kina w swym głośnym serialu sprzed lat - podobnie jak Tomine - posługuje się oszczędnymi środkami, prostym podziałem planów, statycznymi zbliżeniami twarzy, aby jak najwierniej - w sposób niezmącony ekspresjonistycznymi poszukiwaniami wizualnymi - przedstawić głęboką prawdę ludzkiego wnętrza. Ostatecznie, to co widz/czytelnik dostrzeże w tych twarzach, zleży bardziej od niego samego, niż od artysty.  



    Adrian Tomine często bywa porównywany do wybitnych przedstawicieli świata literatury. Nie są to określenia na wyrost. Rzeczywiście, jego komiksy to przykład wielkich aspiracji tego medium, które w tym wypadku – i nie tylko w tym - znajdują swoje spełnienie. O doskonałości „Niedoskonałości” świadczą cechy charakterystyczne dla każdego innego wybitnego dzieła. Chodzi tu przede wszystkim o wielopiętrową możliwość odczytania komiksu, do czego jesteśmy zaproszeni przez jego twórcę. I tak - dla jednych „Niedoskonałości” będą świetną społeczną obserwacją funkcjonowania mniejszości etnicznych w Ameryce, dla innych opowieścią o problemie komunikacyjnym i braku zrozumienia między osobnikami homo sapiens, dla jeszcze innych – o niedoskonałościach ludzkiego charakteru, o kulturowej roli kobiet, o kryzysie męskości itd. Najciekawsze jest to, że powieść graficzna Tomine sprawdza się na każdej z tych płaszczyzn interpretacyjnych. Znajdziemy w niej to co powyżej i wiele więcej, niczym na obrazie, który zdaje się być bardziej rzeczywisty niż sama rzeczywistość.     



Autor: Jakub Gryzowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz