poniedziałek, 12 października 2020

Mroczna Otchłań. Tom 2.

 


„Mroczna Otchłań” to dość generyczny frankofon, wyróżniający się na tle innych tego typu pozycji tematyką. Główną bohaterką jest bowiem oceanografka wynajęta przez multimilionera do badania niezwykłych zjawisk podwodnych. W pierwszej części (o której pisałem tutaj: klik) dominował wątek poszukiwania Megalodona, wielkiego prehistorycznego rekina. W niniejszym tomie twórcy poszli dalej i pchnęli Kim Melville na trop podwodnych miast w stylu Atlantydy. Zbieżność nazwisk Kim ze słynnym Hermanem nie jest przypadkowa, zresztą pojawia się tu też postać nazywająca się London, oczywiście po Jacku Londonie.

 


 

Nie będę ukrywał, że podpasiła mi ta seria jako swoisty odmóżdżacz i chętnie sięgnąłem po drugi tom. Podoba mi się tematyka, a rysunki, których w innych warunkach bym nie chwalił (kolory są straszne), okazują się świetnie pasować do obrazowania fauny i flory morskich głębin. To solidna, realistyczna robota. Owszem, nie mamy tu do czynienia z jakimś mistrzem komiksu, ale sceny podwodne są naprawdę dobrze zrealizowane i nawet tylko dla nich warto po „Mroczną Otchłań” sięgnąć.
 



Fabularnie też jest w porządku. Na jednym poziomie mamy tu korporacyjne machlojki na wysokich szczeblach, na drugim podmorską żeglugę ze wspaniałymi artefaktami dawnych cywilizacji na pierwszym planie. Ujmującą cechą „Mrocznej Otchłani” jest również fakt, że to w pewnym sensie połączenie nowej szkoły ze starą. Jest to opowieść z jednej strony awanturniczo-podróżnicza, niewiele różniąca się od historii spod znaku Juliusza Verne’a, a z drugiej podrasowana współczesnymi zdobyczami techniki (wspaniałe podwodne batyskafy) i nowoczesnym rysunkiem stroniącym od retro. Wręcz dziwi mnie, że twórcy nie poszli za śladem wszechobecnych, kiczowatych steampunków. Zamiast tego wybrali swoją, oryginalną ścieżkę i bardzo dobrze się na niej odnaleźli.

Komiks francuzów Ameryki nie odkrywa, nie wejdzie do podsumowań roku ani nie kupi swoją tematyką zatwardziałych komiksowych nerdów. Dla mnie to jednak bardzo przyjemna lektura i na pewno sięgnę po następne tomy, acz te chyba nie pojawią się na naszym rynku dość szybko, bo na ostatnich stronach brak zapowiedzi. No cóż, cierpliwie poczekam.

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz