Non Stop Comics raczy nas kolejną pozycją ze stajni Image. Tym razem padło na głośny horror napisany przez debiutującego Pornsaka Pichetshote'a (który jednak siedzi w komiksie od dawna, bo przez lata sprawował funkcję redaktora) i uznanego rysownika Aarona Campbella.
„Infidel” to historia o nawiedzonym domu, ale ostatecznie pomysł na fabułę jest dość oryginalny. Już na poziomie konceptu to rzecz wyróżniająca się, bo bohaterkami tej opowieści są dwie młode kobiety – Afroamerykanka i Amerykanka pakistańskiego pochodzenia. Elementem, który napędza nadprzyrodzone zjawiska pojawiające się w ich domu, jest nagromadzona w nim nietolerancja. Miejsce zamieszkiwane przez dziewczyny było bowiem niegdyś miejscem ataku terrorystycznego i persony rezydujące w nim są dręczone przez lęki i nieufność wobec ludzi o podejrzanym, egzotycznym pochodzeniu. Wszystko to sprawia, że zło się materializuje i ponownie dochodzi do tragedii.
Tworzenie komiksu grozy to bardzo trudna sprawa i na pewno „Infidel” wybija się ponad przeciętność. Album umiarkowanie mi się podobał, bo to przyzwoita robota, jednak jestem daleki od zachwytu, który pojawia się w opiniach o nim. Oczywiście doceniam przekucie wątków paranormalnych na mocno polityczny przekaz, znakomitą grę z poprawnością polityczną, ale poza tym niewiele mnie tutaj ruszyło. Wcale nie polubiłem bohaterów, nie utożsamiłem z nimi i nie wsiąkłem w ich psychikę, przez co ich losy mnie nie obeszły, a sam komiks zupełnie nie przestraszył. Na szczęście nie należę do tych, dla których poziom grozy jest wyznacznikiem tego, czy horror jest udany i przyznam, że doceniam ten album za inteligentne poprowadzenie z pozoru ogranych schematów. Czuć, że z Pichetshote'a mogą być jeszcze ludzie i chętnie przeczytam jego następne komiksy.
Bardzo podobają mi się rysunki Aarona Campbella i mimo iż jest to tylko rzemieślnicza robota to trudno nie docenić jego talentu. Przypominają nieco prace Seana Phillipsa, bo to podobna, realistyczna krecha znakomicie współgrająca z komputerowymi kolorami. Świetnie sprawdziłby się w „Hellblazerze”, zresztą komiks ten po pewnych modyfikacjach z powodzeniem mógłby być jedną z przygód Constantina. I tu znów pogłaskam „Infidel”, bo muszę przyznać, że to znacznie lepszy horrorek niż ukazujący się u nas hellblazerowy run Azarello (za chwilkę sięgam po drugi tom i mam nadzieję to wszystko odszczekać).
„Infidel” jest często porównywany do słynnego w ostatnich latach filmu „Uciekaj!” i zdaje się, że obraz ten był dla twórców nie lada inspiracją, ale nie udało im się osiągnąć jego poziomu. Nie dziwi mnie jednak fakt doceniania tego albumu, bo rzadko w tym gatunku mamy do czynienia z czymś oryginalnym i komiks ten udowadnia, iż w horrorze jest jeszcze sporo do powiedzenia. Niecodzienne ujęcie tematyki jest niezaprzeczalną siłą „Infidel” i mimo mojego marudzenia zapewne chcielibyście po ten komiks sięgnąć – szczególnie jeśli cenicie ambitną grozę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz