Nie podobały mi się pierwsze tomy
Wolverine'a pisane przez Aarona. Niemniej, z szacunku dla tego
scenarzysty, którego jestem wielkim fanem, postanowiłem śledzić
serię. Dobrze zrobiłem. Już trzeci tom całkiem mi się podobał,
więc z wielką ciekawością sięgnąłem po czwarty.
Fabuła jest bezpośrednią kontynuacją
poprzedniej odsłony(kliku-klik). Wolverine wrócił z piekła. Teraz
rusza śladem ludzi którzy go tam wysłali. Okazuje się, że za
wszystkim stoi organizacja Czerwona Dłoń. Logan chce się na nich
zemścić, ale medal ma dwie strony. Organizacja zrzesza ludzi którzy
stracili przez Wolverine'a swoich bliskich i również przygotowuje
przebiegłą zemstę na rosomaku, a wysłanie go do piekła było
tylko preludium faktycznej vendetty. Nie będę zdradzał więcej,
dodam tylko, że udaje im się dotkliwie go skrzywdzić, nie dając
mu przy tym satysfakcji i okazji do wzięcia odwetu.
Traktuję te wszystkie komiksy o
których piszę z szacunkiem, śmiertelnie poważne. Sądziłem
więc, że w przypadku Wolverine'a będę mógł wyciągnąć kij z
dupy. W końcu to facet w trykocie, który ma wysuwane długie pazury
i robi „snikt!”. Nic bardziej mylnego. W najlepszych momentach (w
pierwszej połowie niniejszego tomu) scenariusz Aarona zahacza o
charakterystyczną dla jego najlepszych serii pewną wrażliwość
społeczną, bo portretuje ludzi żyjących w nieciekawych czasach,
którym na dodatek Wolverine odebrał bliskich. Sztuka ta udała mu
się znakomicie, a uderzenie w poważniejsze tony wyszło tej fabule
na dobre. Aaron już od początku kariery dobrze radzi sobie z
nieprzystającymi do rozrywkowych komiksów tematami (np. w „Skalpie”
portretował zdegenerowany indiański rezerwat trawiony problemami
społecznymi) i wielka szkoda, że pisząc Wolverine'a wcześniej nie
korzystał z takich motywów. Niestety, nieciekawie kontrastuje z tym
druga część tego tomiku, bo to już typowa, stroniąca od
poważniejszych treści bitka. W fabule tej Logan wraca do Chinatown,
gdzie zmierzy się z nietypowym kartelem narkotykowym, a potem uderza
do Japonii gdzie czeka na niego jego odwieczny wróg Sabretooth i
tabuny ninja. To dynamicznie narysowane mordobicia, niemniej, nie
przez te historie zapamiętam ten tom, a ze względu na te o których
pisałem na początku.
Jestem fanem Aarona i Wolverine'a i
wydawało mi się, że kiedy się spotkają wyjdzie z tego coś
naprawdę niezwykłego. Scenarzysta zresztą zaczął karierę
niejako od Rosomaka, bo w młodości wygrał organizowany przez
Marvel konkurs na komiks o nim, co ośmieliło go do tworzenia
następnych scenariuszy. Z jedne strony trochę smutno mi, że tak
długo przyszło mi czekać na dobre historie z Rosomakiem jego
autorstwa, z drugiej cieszę się, że takie jednak istnieją.
Czwarty tom jego Wolverine'a jest zdecydowanie godny Waszej uwagi, a
przynajmniej pierwsza jego część.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz