Tekst pierwotnie ukazał się na łamach Wirtualnej Polski
Do księgarń trafiło właśnie piękne (format większy od A4) wznowienie "Legend naszych czasów". Album ten to pierwsze spotkanie na stopie artystycznej dwóch gigantów komiksu europejskiego: Enki Bilala autora kultowej "Trylogii Nikopola" i Pierre'a Christina, scenarzysty znanego z klasycznej serii o przygodach Valeriana.
Tytułowe "Legendy naszych czasów" to trzy historie luźno połączone ze sobą postacią tajemniczego białowłosego człowieka. Jednak nie da się w tym komiksie wskazać konkretnego bohatera, bo każda opowieść koncentruje się na opisywaniu wydarzeń w które wplątują się małe społeczności, i mimo iż w każdej występują wątki fantastyczne, to trudno zestawiać je z archetypowymi utworami tego typu. To dzieło kontestujące, powstałe w latach 70., będące pocztówką obrazującą nastroje społeczne panujące w tamtym okresie. Głównymi wątkami tych historii jest zetknięcie szarego człowieka z trudną do zatrzymania, potężną biurokratyczną machiną. Antagonistami tych opowieści nie są zwykli złoczyńcy a rząd, firmy i wojsko przedstawiane jako instytucje nieczułe na krzywdę społeczeństwa i skupione tylko na własnym interesie. Z tematyką kontrastuje tylko trzecia opowieść, w której spadkobierczyni przemysłowej fortuny tworzy utopijne, samowystarczalne miasto. Wydźwięk tej historii jest jednak równie gorzki co pozostałych.
Autor rysunków do "Legedn naszych czasów", Enki Bilal uznawany jest dziś (całkiem słusznie) za mistrza komiksu realistycznego, więc od strony plastycznej album ten prezentuje się znakomicie. Niemniej nie jest to jeszcze jego tour de force, i mimo iż już widać w nim wyraźne zalążki jego rozpoznawalnego stylu, to daleko im do tego co zaprezentował w słynnej "Trylogii Nikopola". Również w warstwie kolorystycznej brak charakterystycznych dla tego twórcy pastelowych barw i mieszania technik, które sprawiają, że jego kadry zamieniają się w efektowne dzieła sztuki.
"Legendy naszych czasów" nie są dziełem wybitnym, ale przedstawiają dużą wartość historyczną, gdyż ukazują to, jak ówczesny francuski komiks angażował się w sprawy społeczno-polityczne i jak odważnie kontestował w głównym nurcie. Być może nie poleciłbym tej pozycji przypadkowemu odbiorcy, ale każdy żywo zainteresowany historią opowieści obrazkowych powinien przeczytać ten album. Po komiks ten powinni również sięgnąć wszyscy zachwycający się twórczością Bilala, choćby po to, by prześledzić rozwój jego stylu. Tych zapewne nie muszę jednak zachęcać, bo pewnie dawno mają już ten album na swojej półce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz