niedziela, 29 grudnia 2013

Komiks Roku

Miło mi poinformować, że zostałem zaproszony do grona jurorów w plebiscycie na Komiks Roku organizowanym przez magazyn HIRO. Zasady są proste: pięciu krytyków typuje pięćdziesiąt tytułów ( po dziesięć każdy), a Wy z tej puli wybieracie swoją dziesiątkę. Z racji tego, że najlepsze tytuły w dość naturalny sposób rozłożyły się na wszystkich pięciu typujących, mój ścisły, prywatny top 10 wyglądałby trochę inaczej. Takie zestawienie opublikuję za kilka dni. Tymczasem  zapraszam do głosowania:





możecie również zagłosowac na płytę roku klik i film roku klik

Plebiscyt od lat wzbudza kontrowersje. Minusem oczywiście jest brak możliwości uzasadnienia swoich wyborów. W tym roku największe wątpliwości dotyczą dwóch pozycji które ja wytypowałem, pozwolę więc sobie umieścić tutaj krótkie uzasadnienie.

Cheap East - darmowa antologia komiksowa rozdawana w strategicznych miejscach (modne knajpy, kawiarnie i księgarnie, domy kultury, itd. - mówiąc krótko, wśród ludzi, którzy chętnie wydają pieniądze na kulturę) może zrobić wiele dobrego dla komiksu w tym kraju. Wiele więcej niż bardzo dobry 40-to stronicowy album za 50 zł który przeczytam ja, Ty, krewni i znajomi królika.


 W Cheap East można znaleźć między innymi komiksy Jacka Świdzińskiego, Jaromira 99, Mikołaja Tkacza. Sporo odbiorców może pierwszy raz zetknąć się z takim obliczem medium - nie z gazetowym stripami i nie z superhero, z którymi komiks dalej się kojarzy. Może to coś zmienić w ich postrzeganiu tej dziedziny sztuki .  Ja sam stykam się tam z pracami artystów, których twórczość z tego czy innego powodu do mnie jeszcze nie dotarła. To obok WKKM najważniejsze wydarzenie komiksowe roku jeśli chodzi o szukanie nowych czytelników. Myślę też, że grupa do której jest kierowany jest wdzięczniejsza niż ludzie, którzy sięgnęli po WKKM zachęceni filmami o trykociarzach.

W tym roku David Bowie został poproszony o stworzenie swojego literackiego top 100. Komiksowymi akcentami nie były o dziwo "Maus", czy "Strażnicy", a magazyn RAW - cykliczna antologia redagowana przez Arta Spigelmana. To oczywiste, że RAW i Cheap East to zupełnie inny kaliber, ale podejrzewam, że przyświecały nam podobne intencje. Być może w pierwszej chwili nie jest to tak oczywisty wybór (można wszak posądzić Davida o to, że nie czytał nowych "Rewolucji") ale wystarczy się nad tym chwilę zastanowić, by zrozumieć jego zasadność.

Nie bardzo rozumiem co przemawia przeciwko temu, by uwzględnić tę pozycję w takim zestawieniu, wszak jest to komiks - antologia komiksowa dokładnie. To, na jakim papierze jest wydrukowana, niewiele zmienia (bo mam wrażenie, że gdyby kosztowała xx zł i była na kredzie i w twardej oprawie, nikt nie miałby wątpliwości czy zasługuje na umieszczenie w tym zestawieniu). Bardzo się cieszę, że to właśnie ja wpadłem na pomysł, by wrzucić do puli Cheap East i nie wyobrażam sobie tej listy bez niego.

Warto dodać że za samą nazwą idzie ciąg skojarzeń: Cheap East to również pierwsza w Polsce galeria komiksu i stojące za magazynem wydawnictwo Centrala, które na 2014 rok planuje zacząć wydawać polskie komiksy na rynku anglojęzycznym (zaczynają od albumu "Przygody na bezludnej wyspie" Sieńczyka).  Ale to tylko tak na marginesie...






Marvel Zombies -  W WKKM pojawiło się sporo klasycznych, bardzo dobrych komiksów Marvela - tych jak wiadomo jest całkiem sporo. Gorzej z tym, co obecnie dzieje się w "Domu Pomysłów". Postawiłem na MZ, bo to mój ulubiony współczesny komiks ze stajni Marvela, tak się niestety składa, że jest na tyle kontrowersyjny i specyficzny, że wielu czytelników go po prostu nie znosi. W recenzji opublikowanej na łamach ArtPapieru pisałem: 

"Kilka tygodni temu Marvel Zombies trafił w końcu do polskich czytelników i wzbudził wiele kontrowersji. Jedni go kochają, drudzy nienawidzą. Część odbiorców mówi o wspaniałych dialogach i błyskotliwym scenariuszu, inni twierdzą, że to komiks nudny, głupi i o niczym. Jako miłośnikowi horroru trudno mi się silić na obiektywizm. Mogę oczywiście przytaczać wyświechtane frazesy na temat gore, mówić, że żywe trupy są krzywym zwierciadłem współczesnego społeczeństwa nastawionego jedynie na konsumpcję, ale wszyscy tę koncepcję znają i nic to w postrzeganiu tego tytułu nie zmieni.  Możliwe, że niezadowoleni czytelnicy trafili na historię stworzoną na przecięciu gatunków i czują się nieswojo na tym egzotycznym, pulpowym południku. Nie mam więc zamiaru drzeć szat, bo według mnie ta historia broni się sama. Nigdy bym nie przypuszczał, że z połączenia konwencji superhero z zombie może wyjść coś tak błyskotliwego. Kirkman połamał schematy, zdeptał mity Marvela i przy okazji stworzył satyrę na polskie środowisko komiksowe. Tylko skąd on mógł wiedzieć jak tu jest, ja się pytam? Skąd?"

Mam nadzieję, że to wystarczy zarówno za uzasadnienie, jak i komentarz do całej sytuacji. 


 Na wszelki wypadek przypominam też, że to moja lista i miałem prawo umieścić na niej tytuły, które są DLA MNIE istotne. Sam WKKM nie prenumeruję (kupiłem zaledwie dwa interesujące mnie numery), bo sporo z klasyki Marvela mam już na półce. "Born Again" czytałem bardzo dawno (w sejfie mam pierwsze zeszytowe wydania), a "Marvel Zombies" w tamtym roku - moje uczucia do tego komiksu są więc znacznie świeższe.

Oczywiście rozumiem wkurw czytelników, bo "Born Again" zapewne zasługuje na to, by znaleźć się w tym zestawieniu (co zresztą sugerowałem w kuluarach - ale szanuję decyzję kolegów, którzy zdecydowali się wytypować inne tytuły ) jednak nie rozumiem,  dlaczego to właśnie ja miałbym swoją listę zapchać superhero - wyróżniłem wszak aż na dwie pozycje z tego gatunku. Chciałem prócz trykotów wskazać na inne zjawiska: wspomniany Cheap East i komiks internetowy "Ultra Minion". 


Na forum Gildii (klik) profesor Jerzy Szyłak wytknął kilkakrotnie brak w zestawieniu komiksu Mateusza Skutnika Rewolucje w kosmosie. Ja sam do "wielkich nieobecnych" dorzuciłbym znakomity album Czerwony Pingwin musi umrzeć! Śledzińskiego, o którym po prostu - wstyd przyznać - zapomniałem. Obydwaj autorzy są w jakiś sposób pokrzywdzeni, prawda. Niemniej przyznam szczerze że akurat nowych "Rewolucji" po prostu nie czytałem. Nie dlatego, że nie cenię prac Mateusza, a dlatego, że cały czas kompletuję poprzednie tomy serii. Albumy wydane przez Egmont są obecnie dostępne tylko na rynku wtórnym i osiągają wysokie ceny (jak na moje standardy, bo dla kogoś nie musi być to duża kwota). Podczas tegorocznych wakacji wypatrzyłem w księgarni jeden z brakujących tomów za cenę okładkową klik. Nabyłem go bez wahania, a potem na wywczasie "nic sobie nie kupowałem, nie chodziłem do kina" - wybrałem komiks zamiast "Pacific Rim" którego w swojej dziurze zobaczyć nie mogłem. Może niepotrzebnie się usprawiedliwiam i do tego przyznaję (znajomi mi to odradzali), ale faktem jest, że nie mam ambicji przeczytania wszystkiego JUŻ TERAZ. Nie wiem czy to źle o mnie świadczy, bo mam wrażenie, że pochłaniam dostatecznie dużo kultury. W tym roku przeczytałem ponad 150 komiksów...  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz