piątek, 1 kwietnia 2011

Baaba Kulka (2011)


Płytę do recenzji podesłał Mystic Art. Bardzo dziękuję.


Pamiętam z dzieciństwa, że moja mama na widok rzępolącego muzyka zawsze wspominała czasy swej młodości i występy przyjeżdżającego do jej szkoły skrzypka o nazwisku Kulka. Od razu mówię: nigdy nie obcowałem z twórczością ojca Pani Gabrieli, ale ponoć ludzie załatwiali zwolnienia lekarskie tylko po to, by się od słuchania tych występów wykpić.

Na szczęście mojemu pokoleniu nazwisko Kulka nie będzie się kojarzyć ze szkolnym Demon Pulse. Co prawda nie jest to muzyka dla mnie i Pani Gabrieli nigdy nie udało się zawładnąć moim playerem - za dużo znajduje u niej teatralności, kojarzącej mi się np z Peterem Gabrielem (który mnie tak naprawdę nigdy nie kupił). Ale mimo wszystko to, co słyszałem, to doceniłem. Gaba to artystka oryginalna i artystycznie przecież nie tak daleka temu, co prezentuje np. Baby Dee(klik) (zaraz posypią się na mnie gromy, ale taka jest prawda...) nie mam więc oporów, by przyklasnąć stwierdzeniu, że to prawdziwy talent. Do tego zdaje się, że skutecznie przebijający się do świadomości zbiorowej młodych Polaków.

Tematyką najnowszego jej projektu jest twórczość zespołu Iron Maiden. Mimo, że spotkałem się już kilka razy z tego typu wynalazkami - choćby Powerslaves: An Elektro Tribute To Iron Maiden, Number of the Beast w wersji ska, czy poznane równolegle z ową płytą epickie wyczyny Blaas of Glory- to w tym jak widać dość nobilitowanym towarzystwie Kulka i towarzyszący jej chopcy, dowodzeni przez Bartosza Webera (owa Baaba), wypadają całkiem nieźle. Przede wszystkim mimo dużej dozy luzu i humoru, z jakim podeszli do sprawy, udało im się stworzyć faktyczny, współczesny hołd, a nie jarmarczną karykaturę. Materiał jest różnorodnie zaaranżowany - od minimalistycznego elektro-indie popu przez funky, bossanovę, po gospel - ale ostatecznie całość wypada zaskakująco spójnie. Zdaje się, że kluczem do owej spójności jest oldschoolowy parapet, który w większości tych piosenek pełni funkcję porównywalną niemal z greckiem chórem (a się rozpędziłem...).

Bartek Chaciński pisał jakiś czas temu o Rucie jako świetnym polskim materiale eksportowym. Ja bym jednak strzelał w Kulkę.

Próbka
(Miodzio. Mój ulubiony track z tej płyty)

KUP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz