Nie będę powtarzał komunałów o Tin Machine, bo mimo że to trafne porównanie, to serwowane tak często, że staje się już nudne... Od ostatniego Grindermana minęło trochę czasu. Cave zdążył w tym czasie nagrać: żenujący album z Bad Seeds (a raczej czymś, co próbuje się podawać za Bad Seeds), znakomite soundtracki, napisał niezłą (jak na kogoś, kto nie jest "zawodowym" pisarzem) książkę, nagrał audiobooka i udzielał się jako model toreb na kartofle z logo Current 93 --> klik. To było jasne, że po tych traumatycznych wydarzeniach (torby c93!) Szlifierz wróci odmieniony...
Niemniej czekałem na tę płytę, tzn zdziwiłem się informacją, że w ogóle "2" powstanie, ale czekałem... Od razu mówię, że G2 bardzo różni się od G1 - ale jeśliście w temacie, to już się tego domyślacie, bo na bank widzieliście klip promocyjny - muzyka jest przede wszystkim gęstsza (rzekł bym nawet, że jest przeprodukowana) i bardziej przestrzenna. Nawet wibrujące ściany dźwięku - jak dla mnie znak rozpoznawczy Grindermana - są inne, jakieś takie bardziej hardrokowe (przesterowany hipisoski jazgot). Muzyka jest bardziej progresywna i eksperymentalna* (tak jakby się słodziakom na dojrzewanie zebrało ) a nie tak intuicyjna i wulgarnie punkowo-bluesowo-dronująca jak na 1. Swoją drogą G1 miejscami był tak wyuzdany i prymitywny, że pewnikiem przy czymś podobnym mityczny Kronos dzieci płodził. Notabene Cave zaczyna przypominać Kronosa wg Goyi (klik).... Teksty na G2 są naprawdę dobre - melancholijne, zabawne, trafne (who needs a record player ? You are my record player - piękne) - czego nie można było powiedzieć o ostatnich BSach (mi się podobał tylko Moonland i ten, ten noo... co o Berrymanie i Bukowskim wspomina).
Jeśli mam być szczery, to mimo tego, że mój apetyt nie został zaspokojony, muszę stwierdzić, że Grinderman 2 jest jednak udaną płytą. Na pewno nie dorównuje 1, ale jest o niebo lepszy od ostatnich słabych BSów. Warto spędzić z nim trochę czasu, ale na bank do rocznych topów nie wejdzie... przynajmniej nie do moich, a pierwszy szlifierz był moim numero uno 2007 roku
próbka
(świetne wykonanie 2giego tracku live - ostrzegam że daje większego kopa niż na płycie)
(świetne wykonanie 2giego tracku live - ostrzegam że daje większego kopa niż na płycie)
* W sensie że "rock eksperymentalny" ju noł...
Skoro Cave to i ja głos zabiorę. G1 słuchałam z 10 razy i nie potrafię sobie dźwięku przypomnieć. Podobnie rzecz się ma z G2. Jako, że Kejwa w chwilach większych fascynacji wręcz ubóstwiam na G2 doczekać się nie mogłam. Odpaliłam pierwszy raz: z zachwytu pozbierać się nie dawałam rady. Jednak z każdym kolejnym przesłuchaniem emocje opadały, rozsądek wracał i na niekorzyść płyty podpowiadać zaczął. Ostatnimi czasy odnotowuję niebezpieczną tendencję 'hadrockowania' Nicka. Zastrzyk sceptycyzmu pierwszy singiel z klipem mi zapodał. Nie będę powielać twoich słów odnośnie tego albumu, ale stwierdzę tylko, że nie wiem czy kupuję Kejwa w nowych konwencjach. Może próbuje się za wszelką cenę od zarzutów o brak dystansu do siebie odciąć? Jego obecne piosenki juz nie pieszczą mnie tak miło, a głos do ekstazy nie doprowadza. Brakuje mi tych wisielczo-nihilistycznych klimatów z pierwszych BSów.
OdpowiedzUsuńA co do "Dig, Lazarus Dig!!!" to lubię czasem puścić. Kawałek Moonland jest niesamowity. Pare rzeczy się jeszcze z tego wyskrobie. Ale to już nie ta klasa. Wszak w samochodzie daje radę! Czy do niedzielnego potupania nóżką.
Nawet nie widziałam tych zdjęć z torbowej sesji. O nie...! Teraz przeczytam jeszcze raz Bunny'ego, aby wiary w geniusz Australijczyka nie utracić !
G1 to najlepszy piosenkowy album Cave od 2001 roku. Poświęc mu trochę więcej czasu, acz dziwne... bo tam przecie same prymitywne rockowe "przeboje" są.
OdpowiedzUsuńA co do obecnej działalności... może to byc kryzys wieku średniego , ale i tak wszystko kontruje tymi sou0ndtrackami - no znakomite są i ja tam teraz szukam Cave, nie w piosenkach.\
Ano, i jak dla mnie Grindermany są jednak światełkiem w tunelu. To dobre(g1 wręcz wybitny) płyty.
Swoją drogą. Miło cię widzieć:) Gdzie zapodziałaś swojego Bloga?
Pozdrawiam...
Może przez to na jakimś podświadomym poziomie wyrzucam z pamięci Grindermany? Jednak nie tej rockowej prymitywności szukam z tekstami o "no pussy blues" (to jedyne mi się kojarzy z tą płytą). Ale powróce, trzeba będzie, bo aż wstyd.
OdpowiedzUsuńChociaż co znowu miałby komponować? W wieku 50lat powtarzać to co mówił za młodu? Poczekamy, za 10 lat może go najdzie ja jakieś sentymentalne bzdety, a później wróci do... no właśnie, do czego? Marzy mi się coś neofolkowego w jego wykonaniu. Ubóstwiam ten kawałek gdzie wokalnie się u C93 na Pretty Horses udzielił.
O tak! Soundtracki to jest coś!
A skasowałam go, bo nie chciało mi się prowadzić. Nie wiem w sumie co na temat muzyki pisać, wolę się o filmach wypowiadać co wciąż kontynuuję na filmwebie (czasem) :)
Pozdrawiam jeszcze bardziej :)
Aa! I ten nowy album Blixy - Mimikry. Oderwać się nie mogę ;)
"Aa! I ten nowy album Blixy - Mimikry. Oderwać się nie mogę ;)"
OdpowiedzUsuńMi tam sie srednio podoba, miałęm o nim napisac, ale juz o Ep wspominałem i mimo że album ciekawszy to nie dużo ciekawszy.