czwartek, 24 grudnia 2009

35007 Liquid (2002)


W tym roku ani czasu ani ochoty nie mam na czułości ale z okazji dnia narodzin Mitry postanowiłem wam ''podarowac'' jeden z moich ulubionych gitarowych albumów po 2000.

Miłego pica, palenia trawy itd. Ta płyta zdecydowanie wam się do tego przyda.

sobota, 19 grudnia 2009

Mark Hollis - Mark Hollis [1998]




zapisałem to jakiś czas temu(dobry miesiąc -może dwa) ale daje dopiero teraz...Trzymałem na taką chwile gdy nie będzie mi się chciało pisać ;).

Może i się kompromituje ale będę szczery - nigdy świadomie nie słuchałem muzyki Talk Talk. Nazwa jest mi oczywiście znana ale kiedy o nich myślę to mylę ich z TOTO (to i tak nieźle bo Caligariemu się z modern talking kojarzyli). Do sięgnięcia po ta płytę zachęciły mnie tagi : postrock, akustik i songwraiter. Nie miałem pojęcia że słucham solowej płyty legendarnego wokalisty z jakiegoś legendarnego zespołu... po przesłuchaniu i bardzo pozytywnych wrażeniach zacząłem googlowac i naprawdę było mi wstyd że nie znam Talk Talk. No ale wracając do tematu. Płyta od razu skojarzyła mi się z Davidem Sylvianem. Mark Hollis podchodzi do pop-rockowej piosenki na avangardowo i zarazem z dużą dawką dojrzałego songwraiterstwa. Wszystko jest zaaranżowane bardzo oszczędnie i nie da się tego wepchnąć w jakies ramy. Znajdziemy tu między innymi bardzo mądrze zrealizowane okolice jazzu i nie jest to ani free jazzowa grafomania ani kotletowa piosenka pokroju Daiany Kral. Najlepszym określeniem jest kolokwialne 'muzyka eksperymentalna' - jasne, ale na takiej zasadzie jak eksperymentalny bywał Sylvian czy w pewnym sensie jak eksperymentalne potrafią być piosenki Thoma Yorka(to może być porównanie nad wyrost). Uderzyło mnie tez podobieństwo do pierwszego LP Autistic Daughters... a raczej świadomość ze gdy teraz poznaje ludzi pokroju Marka Hollisa czy właśnie Sylviana (którego na dobrą sprawę słucham od roku z hakiem, może 2 lat) to muzyka AD już nie jawi mi się aż tak bardzo nowatorską.

Jeśli nie znacie Holisa musicie go posłuchać.

próbka1
(chyba mój fav z tej płyty)

próbka 2

ps. talk talk dalej nie słuchałem...

piątek, 18 grudnia 2009

Various - The Pact: ...Of The Gods














































The Pact...of the Gods' is the companion CD to 'The Pact: Flying in the Face'. The original idea was conceived by Ian Read and the late Robert Williams; and this present CD is released in honour of Bob Williams, in the full knowledge that our dead kinsmen and comrades remember our words and men of honour break them at their peril.

Nic chyba dodawac nie muszę...

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Seelenlicht - Love And Murder (2009)


Że Troy Southgate to zły człowiek wie każde dziecko. Ale nie można mu odebrać tego że w porywach, mając dobre plecy, wyczarowywał naprawdę znakomite płyty. Jakiś rok temu wraz z nijakim Butowem Malerem (z Herr Twiggs - musze ich w sumie zlookac) pod owym szyldem wypuścił materiał ''God and Devils'' koszący większośc gogusiów z ''drugiej fali neofolku''. Szczerze powiedziawszy, w żadnym wypadku nie sądziłem że doczekam się kontynuacji tego projektu... Ale z radością stwierdzam - mimo że ostatnia płyta wypluta przez jego macierzysty projekt HERR była chyba dla każdego zainteresowanego dużym zawodem - to ta pozycja zdecydowanie zmywa niesmak. Jestem co prawda na świeżo i jeszcze się w tą płyte nie wgryzłem ale jest naprawdę bardzo dobrze. Śmiało mogę powiedziec że Seelenlicht powraca i znowu kopie dupala.Zaskoczenie jakością wzmaga się gdy dodatkowo weźmiemy pod uwagę dysonans ze wspomnianym ostatnim LP HERR. Bierzta w ciemno. Jesli poprzedniej nie macie to też warto się zaopatrzyć.

aha zawartość martial/neoclassical/spokenwordsy.



wtorek, 1 grudnia 2009

Nick Cave & Warren Ellis - The Road - Original Film Score (2010?)


Tak. Nowy. Cześć była na tej 2 płytowej składance ale w żadnym wypadku nie daje ona pełnego obrazu tego co znajdziemy na całym CD. Na pewnej płaszczyźnie to bardzo odległa rzecz od poprzednich soundtracków. Gęstsza, bardziej absorbująca słuchacza, bardziej awangardowa, nieraz dronująca i hałaśliwa. Jak wielokrotnie pisałem jestem fanem Kejwowo/Ellisowych soundtracków więc pewnie nie jestem obiektywny pisząc te słowa, ale dla mnie to znakomita rzecz. Od wracania do tych pozycji odwiedzie mnie chyba dopiero głuchota lub śmierć. Polecam.



próbka

(acz to skrajny moment dzwiękowo:)